czwartek, 14 czerwca 2012

Kim jest Kazimierz Marcinkiewicz ?

W Goldman Sachs doradcą inwestycyjnym na Europę Centralną i Wschodnią jest Kazimierz Marcinkiewicz od 2008 roku.

W 2009 roku Goldman Sachs przyznał się do spekulacji m.in. na polskiej walucie, w wyniku której złoty bardzo stracił na wartości przez co on zarobił dużo ponad to, co zakładał. Sprawa jest tuszowana, rozmydlona i rozpłynęła się w mediach.

Na światło dzienne wypłynęły również informacje o oszustwach Goldman Sachs w tuszowaniu długu Grecji. Jak dowiedziała się agencja Bloomberg bank zatajał przed klientami, którzy kupowali od niego greckie obligacje, stan finansów tego kraju. Według informacji Bloomberga w co najmniej sześciu z dziesięciu emisji Goldman nie poinformował inwestujących o swapach walutowych, które wykorzystywał by ukryć część długu Grecji. Swapy walutowe polegają na konwersji waluty, w której zaciągnięto zobowiązanie, na inną (w przypadku Grecji były to jeny i dolary wymienione na euro) i odwrotnej transakcji w momencie, kiedy dług staje się wymagalny, po z góry ustalonym kursie. Goldman tak dobrał kurs walutowy, że na papierze grecki dług wyglądał na 1 mld dol. mniejszy.

Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że miała ona miejsce zaledwie rok po przyjęciu euro przez Grecję. Poziom długu publicznego w kraju powinien być trzymany w ryzach, zgodnie z kryteriami konwergencji. Tymczasem unijne władze nie miały pojęcia o stosowanych przez rząd grecki swapach. Banki inwestycyjne są zatem częścią większego spisku, który fałszował dane, pokazując strefę euro jako sprawnie działającą unię walutową. Jeśli zatem Goldman sprzedawał papiery wiedząc, że publicznie dostępne informacje o emitencie są nieprawdziwe, zwyczajnie oszukał swoich klientów.


Prestiżowy magazyn Rolling Stone w lipcu 2009 roku opublikował artykuł dowodzący, że bank założony w 1869 r. przez Marcusa Goldmana i jego zięcia Samuela Sachsa maczał palce w każdej bańce spekulacyjnej od Wielkiego Kryzysu w 1929 r. po kryzys obecny.


Kolejnym ważnym elementem zaufania do Goldman Sachs jest fakt jak jeden z dyrektorów banku - Greg Smith - w nietypowy sposób pożegnał się ze swoim pracodawcą. Zrobił to na łamach "New York Timesa" w formie listu, który przesłał do gazety. Nie przebierał w nim w słowach. Greg Smith wyjaśnił, że zrezygnował ze swojego stanowiska ze względu na atmosferę jaka ostatnio panowała w banku. Stwierdził, że jest toksyczna, destrukcyjna i nieprzyjazna, a wszystkim rządzi chciwość, która jest zdecydowanie ważniejsza niż klienci.
Dalej wylicza długą listę grzechów pracowników banku. Jak pisze, w ostatnich latach przestał się liczyć interes klienta - ważny jest jedynie zysk samego banku. Dlatego awans dostają np. osoby, które potrafią przekonać klientów np. do zakupu aktywów, których chce pozbyć się Goldman Sachs, ponieważ nie widzi możliwości zarobienia na nich. "Wielokrotnie brałem udział w spotkaniach, gdzie nawet minuta nie była poświęcona temu, jak pomóc klientom. Zamiast tego dyskutowano, jak wycisnąć z nich jak najwięcej pieniędzy" - opisuje. I dodaje, że w firmie klientów nazywało się "muppetami", często nawet w wewnętrznej korespondencji. Muppety to w slangu banku idioci i głupcy.

Smith zauważa też, że takie zachowanie doświadczonych pracowników demoralizuje początkujących analityków banku. "Wyobraźcie sobie młodszego analityka siedzącego cicho w kącie i słuchającego o muppetach i wyłupianiu oczu klientom. Nie trzeba być naukowcem, by wiedzieć, że nie zrobi to z niego modelowego obywatela".

Smith twierdzi też, że upadek moralny i brak szacunku dla klientów to jedno z największych zagrożeń dla istnienia całego Goldman Sachs. "Bez klientów nie zarobicie pieniędzy. Co więcej, przestaniecie istnieć" - przestrzega swojego - byłego już - pracodawcę.

Goldman Sachs ma swoich ludzi w najważniejszych instytucjach świata. Dyrektor zarządzający Banku Światowego ( BŚ ) Robert Zoellick, prezes banku centralnego Kanady Mark Carney, prezes nowojorskiego oddziału FED William Dudley, a także prezes Europejskiego Banku Centralnego ( EBC ) Mario Draghi - wszyscy byli pracownikami banku Goldman Sachs i nie wiadomo czy nie pozostali mu wierni.

I właśnie w takiej instytucji pracuje Kazimierz Marcinkiewicz. Jedną z 14 wewnętrznych zasad GS jest: „Naszym bogactwem są ludzie, kapitał i reputacja” – w tej kolejności właśnie. Czy Polska liczy się jako państwo, które należy traktować jak partnera w biznesie czy jako zbiorowisko "Muppetów" do zrealizowania własnego zysku m.in. dzięki sprzedawczykowi Kazimierzowi Marcinkiewiczowi i jemu podobnych polonofobów? Czy BŚ i EBC będzie służył UE czy uczyni miejscem do zarabiania pieniędzy przez GS?


Na rynku międzynarodowym GS w 2006 r. doradzał przy fuzji dwóch największych producentów stali – firm Mittal i Arcelor (40 mld dol.), w 2008 r. koordynował fuzję gigantów przemysłu farmaceutycznego - firmy Roche oraz Genentech (46,7 mld dol.), a w 2009 r. fuzję Pfizera i Wyeth (wartość transakcji – 64,5 mld dol.) oraz pracował przy przejęciu Cadbury przez Kraft Foods (21,4 mld dol.).
W Polsce bank GS współorganizował ogromną emisję akcji grupy energetycznej PGE, doradzał PZU w procesie wchodzenia na giełdę i brał udział w transakcji sprzedaży Polkomtela, operatora sieci Plus.

O spowiedzi bankiera przeczytasz: http://www.tvn24.pl/biznes-gospodarka,6/szczera-spowiedz-bankiera-wyciskamy-kase-z-muppetow,203652.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz