środa, 11 lipca 2012

Generacja 84 / Pokolenie 84

Termin Generacja '84 czyli generacji młodych aparatczyków, którzy przygotowali dla komunistów bezbolesne przejście od socjalizmu do kapitalizmu został wymyślony przez prof. Jadwigę Staniszkis, która bardzo trafnie opisała tę formację: pokolenie komunistów, którzy w stanie wojennym mieli około trzydziestu lat. Oni nie byli obciążeni ideologicznie. Nie czytali klasyków marksizmu, nie interesowali się doświadczeniem radzieckim. Byli zapatrzeni w Zachód, jeździli na stypendia do USA, bo sami je sobie w uczelnianych komitetach PZPR przydzielali, zresztą za wiedzą i zgodą Amerykanów. Wszelki opór wobec stanu wojennego, np. w kontaktach towarzyskich na SGPiS-ie, traktowali jako wadę umysłową i niedostatek inteligencji, który każe stawiać na złego konia. Tak zostali wychowani w swych komunistycznych domach. Część z nich równolegle z sekretarzowaniem w PZPR i karierą partyjną należała też do "Solidarności". (cytat z wypowiedzi Adama Glapińskiego zamieszczonej w książce Lewy czerwcowy).

Oto niektórzy przedstawiciele:

Leszek Balcerowicz
W młodości dał się poznać jako obiecujący lekkoatleta - średniodystansowiec. W 1970 roku otrzymał z wyróżnieniem dyplom magisterski w Szkole Głównej Planowania i Statystyki (od 1990 Szkoła Główna Handlowa) na wydziale handlu zagranicznego. W 1974 roku uzyskał tytuł MBA (Master of Business Administration) na Saint John's University w Nowym Jorku. W 1975 roku obronił pracę doktorską w SGPiS i został na tej uczelni jako adiunkt. W latach 80. odbył kilka stażów naukowych, m. in. na University of Sussex (Anglia) i Uniwersytecie w Marburgu. Habilitował się na SGPiS przedstawiając pracę pt. "Systemy gospodarcze. Elementy analizy porównawczej". W 1992 roku objął stanowisko profesora nadzwyczajnego SGH i kierował katedrą Międzynarodowych Studiów Porównawczych. W latach 1992 - 2000 przewodniczył Radzie i Radzie Naukowej Fundacji Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych CASE. Jego dorobek naukowy to kilkadziesiąt publikacji w czasopismach naukowych oraz kilkanaście książek.

Był członkiem PZPR od 1969 do momentu wprowadzenia stanu wojennego. Pod koniec lat 70. był członkiem zespołu doradców-ekonomistów przy premierze PRL. Zespół ten opracował słynny raport o stanie państwa, który przewidywał rychły upadek polityki ekonomicznej Edwarda Gierka. Po powstaniu NSZZ Solidarność, był członkiem rady ekspertów ekonomicznych tego związku, w ramach której opracował projekt łagodnego przejścia z gospodarki planowej do gospodarki pół-wolnorynkowej opartej na samorządach pracowniczych. Po wprowadzeniu stanu wojennego wystąpił z PZPR, jako osoba związana z kierownictwem Solidarności został na krótko internowany, jednak po kilku miesiącach wypuszczony, razem z pierwszą falą zwolnień z internowania.

Marek Belka
Marek Belka ukończył studia ekonomiczne na Uniwersytecie Łódzkim ze stopniem magistra ekonomii w 1972. Od tego czasu był na stałe związany z Katedrą Ekonomii tej uczelni, pnąc się po szczeblach kariery akademickiej, od stanowiska asystenta, przez doktora (1978), habilitację 1986 aż do stopnia profesora (nominacja w 1994).
W latach 1978-1979 i 1985-1986 odbywał długoterminowe staże w Columbia University i University of Chicago, zaś w 1990 przebywał na krótkim stażu w słynnym London School of Economics.
Premier Marek Belka był ?kontaktem operacyjnym? wywiadu Polski Ludowej o kryptonimie Nawal i Belch, wykonującym na jego rzecz zadania podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych w latach 1984-1985 ? wynika z udostępnionej wczoraj przez Instytut Pamięci Narodowej teczki szefa rządu. Służby specjalne PRL nie miały jednak żadnego pożytku z działalności Belki w USA, bo ten ?nie przejawiał entuzjazmu i zaangażowania


Dariusz Rosati
Dariusz Rosati jest absolwentem Wydziału Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Handlowej (SGH, poprzednio SGPiS) oraz profesorem nauk ekonomicznych.
Po ukończeniu studiów i uzyskaniu dyplomu magistra nauk ekonomicznych w 1969 r. rozpoczął pracę w SGPiS jako asystent. W 1973 r. obronił pracę doktorską, a w 1978. r uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk ekonomicznych.
Od 1990 roku profesor tytularny w SGH. Specjalista w dziedzinie polityki makroekonomicznej, integracji europejskiej, finansów i handlu międzynarodowego.

W latach 1970-1990 odbył szereg stażów krajowych i zagranicznych, m.in. we Francji, w Anglii, w USA i na Węgrzech. Był wielokrotnie ekspertem organizacji międzynarodowych (UNIDO, Bank Światowy, Komisja Europejska, Międzynarodowa Organizacja Pracy). W latach 1986-1987 był profesorem wizytującym na Uniwersytecie w Princeton (USA). Założyciel (1985) i pierwszy dyrektor Instytutu Gospodarki Światowej w SGPiS, a następnie dyrektor Instytutu Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego.
W latach 1966-1990 był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). W latach 1987-1990 uczestniczył w pracach Komisji ds. Reformy Gospodarczej, a w latach 1988-1989 był członkiem zespołu doradców ekonomicznych Prezesa Rady Ministrów.

Andrzej Olechowski
W 1973 ukończył SGPiS w Warszawie. W 1979 uzyskał stopień doktora. W latach 1978-82 był kierownikiem Zakładu w Instytucie Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego. W latach 1985-87 pracownik Banku Światowego w Waszyngtonie. W 1987 doradca prezesa NBP, następnie w 1988 dyrektor Biura ds. Współpracy z Bankiem Światowym. Wiatach 1989-91 był pierwszym wiceprezesem NBP, w latach 1991-92 - sekretarzem stanu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. 1992 minister finansów, 1992-93 doradca pre­zydenta RP ds. ekonomicznych. Pracował także dla instytucji międzynarodowych (1974-78 i 1982-84 UNCTAD; 1985-87 Bank Światowy). Minister spraw zagranicznych od 26.10.1993 do 6.03.1995.

W 1972 Andrzej Olechowski podjął współpracę w wywiadem PRL (rejestracja 4 listopada 1972). Wywiad załatwił mu w 1973 roku pracę w sekretariacie Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju - UNCTAD w Genewie, gdzie był zatrudniony do 1978 roku. Po powrocie do Polski podjął pracę jako adiunkt w Instytucie Koniunktur i Cen, a po uzyskaniu stopnia doktora (1979) został kierownikiem Zakładu Analiz i Prognoz, gdzie zapisał się do ?S?. W 1982 roku Olechowski znów wyjechał pracować do UNCTAD. W tym czasie Czempiński został oficjalnie sekretarzem ambasady PRL (etat jawny) w Szwajcarii. Czyżby zatem oficer prowadzący podążał za swoim agentem czy TW ?MUST? za swoim oficerem? Olechowski był wtedy kontaktem Operacyjnym V Wydziału I Departamentu czyli zajmował się RFN. W czasie spełniania swoich zadań zagranicznych TW ?MUST? został wypożyczony II Departamentowi czyli kontrwywiadowi.
Po powrocie do kraju Olechowski został dyrektorem departamentu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą w rządzie Rakowskiego oraz I. Wiceprezesem NBP, od 1991 roku, gdy już odszedł z NBP, został prezesem Rady Nadzorczej Banku Handlowego S.A.

Cezary Stypułkowski
Cezary Stypułkowski jest doktorem nauk prawnych, absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1988 - 1989 był stypendystą Fulbrighta w Business School na Columbia University w Nowym Jorku. W latach 80. pracował w administracji rządowej: był doradcą ministra do spraw reformy gospodarczej, doradcą prezesa Konsultacyjnej Rady Gospodarczej, doradcą wicepremiera i sekretarzem Komitetu Rady Ministrów do spraw Reformy Gospodarczej. W 1991 roku Stypułkowski zostaje prezesem Banku Handlowego, kilka lat później odgrywa wiodącą rolę przy jego prywatyzacji. Bank Handlowy to bank szczególny, na przykład - to za jego pośrednictwem operował niegdyś FOZZ. Postać Stypułkowskiego pojawia się nad Bankiem Inicjatyw Gospodarczych. BIG powstał w czerwcu 1989 roku, zakładały go osoby prywatne, między innymi późniejszy współzałożyciel Platformy Obywatelskiej Andrzej Olechowski, firmy państwowe, w tym PZU, a także prywatne spółki. Jakie spółki zakładały BIG? Na przykład "Interster". Otóż, tenże "Interster" dostał 4 miliardy (starych) złotych pożyczki od Komitetu ds. Młodzieży, na czele którego stał wówczas Aleksander Kwaśniewski. Dodajmy, że pieniądze nigdy zwrócone nie zostały. Komitet ds. Młodzieży ma zresztą jeszcze większe zasługi w budowie polskiego kapitalizmu, wsparł finansowo chociażby Bank Turystyki (był to czas burzliwego rozwoju sektora bankowego), szefem Rady Nadzorczej Banku Turystyki został pan Olechowski, ale zaznaczmy to tylko na marginesie, bo interesuje nas raczej BIG. Przy zakładaniu BIG czynnych było jeszcze całe mnóstwo innych interesujących postaci, na przykład pan Aleksander Borwicz, od października 1989 roku dyrektor gabinetu I sekretarza KC PZPR, nazwisko Borwicza pojawia się w kontekście sprawy "moskiewskiej pożyczki". BIG rozwijał się błyskawicznie, weźmy na przykład coś takiego: w 1990 roku 160 miliardów (starych) złotych lokuje w banku nasz stary znajomy FOZZ, tylko jedna operacja tymi pieniędzmi przyniosła BIG-owi ponoć 1,8 miliarda zysku. Wokół takich właśnie spraw obracał się pan Stypułkowski. No dobrze, a co stało się z udziałami jakie w BIG miało PZU? Otóż, w 1999 roku stojący akurat na czele PZU panowie Jamrorzy i Wieczerzak wpadli na pomysł, by sprzedać akcje BIG-u Niemcom z Deutsche Banku. Wybuchła panika. Z Davos w pośpiech wrócił Marek Belka ( również „pokolenie 84”) i transakcję zablokował. Akcje później sprzedano, ale – Portugalczykom, ponoć gwarantowało to utrzymanie pozycji ludzi Kwaśniewskiego w BIG. A jaki był dalszy los panów Wieczerzaka i Jamrorzego – wiemy.
Belka dbał o BIG już wcześniej, w 1997, będąc ministrem finansów sprzedał BIG-owi pakiet kontrolny Banku Gdańskiego, później konsorcjum Eureko - BIG Bank Gdański (Bank Millenium) czynne było przy prywatyzacji PZU. Na czele PZU pan Stypułkowski znalazł się w 2003 roku jako człowiek Kwaśniewskiego.

Cezary Stypułkowski otaczał się ludźmi komunistycznych służb specjalnych. Sędzia, który go uniewinnił (C. S. miał w 2002 roku wypadek, w którym zabił 3 ludzi), to tajny współpracownik SB Andrzej Świdwiński. Dyrektor z najbliższego otoczenia Stypułkowskiego, Tadeusz Czerwiński, to funkcjonariusz zbrodniczej Grupy D z Departamentu IV MSW, powołanej do walki z Kościołem.

Bogusław Kott
Ukończył studia na Wydziale Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecna Szkoła Główna Handlowa w Warszawie). Przez wiele lat pracował w Ministerstwie Finansów, m.in. jako dyrektor departamentu.

Pod koniec lat 80. uczestniczył wraz z Mieczysławem Rakowskim i Aleksandrem Kwaśniewskim w zakładaniu Fundacji Rozwoju Żeglarstwa. W czerwcu 1989, kilka dni po wygranych przez opozycję wyborach do Sejmu i Senatu, zainicjował założenie pierwszego w Polsce banku komercyjnego: Banku Inicjatyw Gospodarczych. W jego powstaniu uczestniczyli przedstawiciele elity gospodarczej PRL, m. in. Andrzej Olechowski i Dariusz Przywieczerski oraz przedsiębiorstwa państwowe: Universal SA, PZU, Warta, Polska Poczta, Telegraf i Telefon, Fundacja Rozwoju Żeglarstwa, a także Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego oraz Transakcja spółka z o.o. (w której udziały miał Komitet Centralny PZPR), związana z Leszkiem Millerem i Jerzym Szmajdzińskim.

Dariusz Tytus Przywieczerski
Biznesmen, w przeszłości notowany na liście 100 najbogatszych Polaków "Wprost" (najwyższe w roku 1994 - 32), skazany w aferze FOZZ.
Studiował na SGPiS w Warszawie (obecnie Szkoła Główna Handlowa w Warszawie).
Po studiach pracował w Centrali Handlu Zagranicznego "Paged", gdzie szybko został zastępcą dyrektora. Od 1974 pracował w Komitecie Centralnym PZPR. W 1980 został radcą handlowym ambasady PRL w Nairobi. Zarabiał pieniądze na dostawach kawy i herbaty do sąsiedniej Ugandy. Po powrocie do kraju w 1985 został dyrektorem firmy "Universal", eksportera AGD[2].

Po 1989 nadal kierował Universalem. W lipcu 1992 wprowadził Universal na Giełdę. Firma została z Giełdy wyrzucona w 1998 za notoryczne łamanie obowiązku informacyjnego.
W 1989 był założycielem Banku Inicjatyw Gospodarczych (obecnie Banku Millennium). W 1994 kupił za 300 mld starych złotych 20% akcji Polsatu.
Był jednym z zamieszanych w sprawie FOZZu, doradzał jego prezesowi Grzegorzowi Żemkowi. W 2005 został skazany na 3,5 roku więzienia oraz 330 tys. zł grzywny za wyprowadzenie z Funduszu około 1,5 mln dolarów. Przebywał wówczas na Białorusi, skąd uciekł do Londynu, potem do Nowego Jorku, skąd uciekł w nieznanym kierunku.
Do dziś poszukiwany jest listem gończym.
W 2008 roku ustalono jego miejsce pobytu na USA, a urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości odpowiadający za wnioski o ekstradycje, dysponują jego adresem i aktualnym numerem telefonu. Przedstawiciele władz USA nie chcą wydać poszukiwanego, a proces ekstradycyjny ciągnie się od kilku lat.

Zbigniew Wróbel
Wróbel został prezesem Orlenu w lutym 2002 r. Jako specjalista od przeróbki ropy naftowej, z doświadczeniem menedżerskim w amerykańskich korporacjach wydawał się wręcz stworzony do tej roli. Być może jednak ważniejsze od jego CV były szerokie znajomości. Zawdzięczał je działalności w ruchu studenckim na przełomie lat 70. i 80. Już wtedy mówiono o nim "dusza towarzystwa". Aktywnie działał w ruchu studenckim, choć karierę zaczął stosunkowo późno. Swój pierwszy poważny awans dostał w stanie wojennym. Był wówczas przewodniczącym Rady Okręgowej ZSP w Katowicach. Tamtejsza organizacja studencka miała dobre zaplecze turystyczne - przede wszystkim sieć schronisk w Beskidach. Być może właśnie dlatego podczas kongresu ZSP w 1982 r. śląskie lobby studenckie przeforsowało swego kandydata na stanowisko dyrektora generalnego biura podróży Almatur. Wróbel przeniósł się do Warszawy.
Z Almaturu Wróbel trafił do LOT-u, co było wtedy sygnałem zaufania ze strony władz PRL.
Kto wymyślił kandydaturę Wróbla (na szefa Orlenu)? Według prasowych doniesień, w tej sprawie doszło do spotkania jednego z głównych udziałowców Orlenu - Jana Kulczyka-z Leszkiem Millerem i Aleksandrem Kwaśniewskim. Podobno pierwszy i ostatni wspierali kandydaturę Wróbla. Od kilku lat pojawiał się on wśród współpracowników Kwaśniewskiego, a na początku 2001 r. został członkiem prezydenckiego zespołu ds. rolnictwa i rozwoju wsi.

Jarosław Pachowski
Ojciec Pachowskiego był ambasadorem PRL pełniącym misję dyplomatyczną w kilku krajach. Dlatego prezes Polkomtela wiele podróżował - w sumie za granicą spędził 13 lat. Zna trzy języki obce. Kariera menedżerska Pachowskiego, z wykształcenia fizyka, zaczęła się od założenia w 1984 roku wydawnictwa Almapress - został jego dyrektorem. Według oficjalnego życiorysu w kolejnych latach był prezesem Centrum Informatycznego Almacomp - jednej z pierwszych w Polsce spółek o kapitale mieszanym, która oferowała usługi informatyczne. Obie te firmy uważano za związane ściśle ze środowiskiem późniejszego SLD.
W połowie lat 90. był doradcą prezesa Banku Przemysłowo-Handlowego. W 1996 roku został prezesem zarządu Systemu Pozagiełdowego Obrotu Instrumentami Finansowymi SA, który założyło m.in. 16 banków. SPOIF zajmował się handlem emitowanymi przez Ministerstwo Finansów bonami skarbowymi i wydawanymi przez NBP bonami pieniężnymi.
Kiedy w połowie lat 90. Pachowski był doradcą prezesa Banku Przemysłowo-Handlowego, rodził się jeden z największych biznesów w historii Polski.
Ideę Polkomtela wymyślił w pociągu relacji Londyn - Manchester Władysław Bartoszewicz, przyjaciel z czasów studenckich Wiesława Kaczmarka i dyrektor jego gabinetu w ówczesnym Ministerstwie Przekształceń Własnościowych.
Kto optował za tym, by Pachowski został prezesem Polkomtela? - zapytaliśmy b. ministra skarbu Wiesława Kaczmarka. - Osobą, która o to zabiegała, był Zbigniew Wróbel, prezes PKN Orlen, członek rady nadzorczej Polkomtela - odpowiedział. Nieoficjalnie wiadomo, że miał poparcie premiera.

Ireneusz Nawrocki
Ireneusz Nawrocki jest absolwentem Wydziału Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie (obecnie Szkoła Główna Handlowa). W George Washington University w Waszyngtonie odbył studia w zakresie międzynarodowych stosunków gospodarczych.
W latach 1986 - 1990 Ireneusz Nawrocki był adiunktem w Instytucie Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych SGPiS, a jednocześnie - ekspertem Izby Inwestorów Zagranicznych w Polsce. Prowadził działalność doradczą, kierował przedsięwzięciami na rzecz dużych polskich i zagranicznych firm oraz organizacji gospodarczych. Od 1989 do 1991 r. Ireneusz Nawrocki sprawował funkcję wiceprezesa Marco Ltd. W latach 1991 - 1995 zajmował stanowisko dyrektora Kancelarii Prawnej KNS. Następnie, w latach 1995 - 2000, był prezesem zarządu XI NFI SA. Obecnie, Ireneusz Nawrocki kieruje Trinity Management. W czasach gierkowskich był przewodniczącym warszawskiej organizacji SZSP, która wysyłała grupy propezetpeerowskich studentów na otwarte wykłady opozycyjnego Towarzystwa Kursów Naukowych w celu przeprowadzenia ?konfrontacji ideologicznej?. Akcja ta doprowadziła m.in. do pobicia kilku działaczy opozycji demokratycznej w czasie napaści na dom Jacka Kuronia w marcu 1979 roku. Nawrocki twierdzi, że nie miał nic wspólnego z pobiciem, uważał, że ?z opozycją należy dyskutować i spierać się, a dyrektywy były takie, by stosować polityczne metody działania?.
Nawrocki po latach trafi, dzięki Kaczmarkowi, do rady nadzorczej KGHM Polska Miedź. Tam, wraz z innymi publicznymi podmiotami, dokonał majstersztyku wymyślonego przez Kaczmarka - za publiczne pieniądze stworzono prywatną spółkę Polkomtel, operatora sieci komórkowej Plus GSM. Jej szefem został Władysław Bartoszewicz, znajomy z Rady Uczelnianej ZSP, potem dyrektor gabinetu ministra Kaczmarka. ?W ?Plusie? dostali pracę ?swoi? urzędnicy. Dało to Kaczmarkowi ogromne wpływy w biznesie? - pisała ?Gazeta Wyborcza?.

Władysław Bartoszewicz
Ideę Polkomtela wymyślił w pociągu relacji Londyn - Manchester Władysław Bartoszewicz, przyjaciel z czasów studenckich Wiesława Kaczmarka i dyrektor jego gabinetu w ówczesnym Ministerstwie Przekształceń Własnościowych.
Bartoszewicz zabijał nudę, uprawiając tzw. passive reading, czyli czytał drugą stronę gazety, trzymanej przez siedzącego naprzeciw podróżnego. - Moją uwagę przykuł wielki tytuł "GSM is booming". Szukałem pomysłu na biznes, więc zaciekawiło mnie, czym jest ten GSM. Uznałem, że skoro w Wielkiej Brytanii jest to świetny biznes, to przyjdzie i do nas - wspomina Bartoszewicz.
I rzeczywiście przyszedł. Bartoszewicz dzięki poparciu Kaczmarka zmontował Polkomtela na bazie spółek skarbu państwa - PKN Orlen, KGHM, Polskich Sieci Elektroenergetycznych i Węglokoksu - oraz dwóch inwestorów zagranicznych. Zdobył odpowiednią koncesję i we wrześniu 1996 roku zaczął oferować usługi telekomunikacyjne. Polkomtel powstał z wykorzystaniem państwowych pieniędzy.

W sygnowanym przez prokuratora Ireneusza Kunerta dokumencie postawiony został zarzut wykorzystywania w kontaktach z Markiem Dochnalem stanowiska służbowego (Dyrektora Generalnego w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych) oraz ujawnienie tajemnicy służbowej.
Bartoszewiczowi zarzuca się też podjęcie się pośrednictwa w doprowadzeniu do sfinalizowania umowy prywatyzacyjnej Cementowni Ożarów pomiędzy MPW a Holdingiem Cement Polski.
Pamiętamy dobrze prezesa Bartoszewicza z jego kilkusetmetrowym, umeblowanym antykami gabinetem na ostatnim piętrze biurowca przy Alejach Jerozolimskich. Bartoszewicza, który za państwowe pieniądze, razem z innym zsypowcem Ireneuszem Nawrockim, założył Polkomtel, by karmić dobrymi posadami Samych Swoich. Bartoszewicza, znajomego z Rady Uczelnianej ZSP ministra Kaczmarka, który u szczytu potęgi hojnie wspierał kampanię prezydencką Aleksandra Kwaśniewskiego, można podobno spotkać w pachnącej żywicą Kanadzie.

Andrzej Kratiuk
Kratiuk, mimo że karierę zaczynał jako doradca ministra w solidarnościowym rządzie, kojarzony jest z komunistyczną nomenklaturą. To żywy dowód na to, że hasło stowarzyszenia Ordynacka ("Zawsze sobie pomagamy"), które stworzyli głównie byli członkowie ZSP, nie jest sloganem, ale systemem działania. Kratiuk ukończył Wydział Handlu Zagranicznego SGPiS (obecnie SGH) oraz Wydział Prawa i Administracji UW. Na studiach był czołowym działaczem Związku Studentów Polskich. To wtedy poznał Kaczmarka, a także Dariusza Rosatiego i prof. Andrzeja Całusa, który jest jego wspólnikiem w kancelarii. Do połowy lat 80. Kratiuk był szefem Rady Okręgowej ZSP w Warszawie. Odchodząc, namaścił na swoje miejsce Wiesława Kaczmarka. W 1991 r. Kratiuk wspólnie z Ireneuszem Nawrockim (działacz ZSP, który organizował bojówki rozbijające tzw. latające uniwersytety w stanie wojennym) założyli kancelarię KNS. Mało znana firma zaczęła odnosić nieprawdopodobne sukcesy. W sprawozdaniu zarządu w 1992 r. za najważniejszych klientów uznano: PZU SA, BIG SA, Ruch SA, Powszechny Bank Kredytowy, a także Pierwszy Komercyjny Bank w Lublinie Davida Bogatina (założyciel w atmosferze skandalu został deportowany do USA, a bank splajtował w 1993 r.). Szefem oddziału warszawskiego tego banku był Wiesław Kaczmarek. Gdy w 1993 r. Kaczmarek został ministrem prywatyzacji, natychmiast odwdzięczył się Kratiukowi, czyniąc go szefem zespołu doradców. Funkcję doradcy Kaczmarka Kratiuk pełnił w latach 1993-1997. W latach 1993-1994 doradzał także ministrowi finansów Markowi Borowskiemu i radzie ministrów. W 1994 r. zaczął pracę dla związanego z postkomunistyczną lewicą BIG Banku Gdańskiego.
Jako agent po raz pierwszy został zarejestrowany w 1979 roku przez wywiad MSW pod pseudonimem Krystian. Wyjeżdżał wtedy na stypendium do RFN i podpisał tzw. deklarację wyjazdową. Zobowiązał się w niej do wykonania zadań powierzonych przez MSW. Według tygodnika "Głos" w dokumentach zachowały się nazwiska oficerów prowadzących - m.in. Edwarda G. i Piotra K.
Po powrocie ze stypendium Kratiuk został przejęty przez SB, a jego oficerem prowadzącym była Anna P. W tym czasie pojawił się też drugi pseudonim Kratiuka - Krist. Obecny szef fundacji Jolanty Kwaśniewskiej mówił bezpiece o swoich kolegach z organizacji studenckich. Informował o nastrojach na uczelni przed pielgrzymką Jana Pawła II w 1987 roku. Raporty miał przekazywać ustnie oficerowi prowadzącemu.

Zdzisław Montkiewicz
Publiczną osobą (do końca lat 90. piszący swoje nazwisko jako Mątkiewicz) został dopiero jako prezes Ciech. Na to stanowisko wypromował go w 1994 r. ówczesny minister współpracy gospodarczej z zagranicą Lesław Podkański (PSL). Wiadomo też, że w 1992 r. był przez kwartał prezesem PHZ Hortex, centrali handlu zagranicznego działającego w przemyśle spożywczym Hortex. Mówił, że tę posadę zawdzięczał Andrzejowi Kozakiewiczowi, ministrowi w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Obecną posadę prezesa największego w kraju ubezpieczyciela - jak się często mówi - uzyskał dzięki poparciu premiera Leszka Millera.

Wcześniejsza biografia Montkiewicza w dużej mierze jest skryta w cieniu. Urodził się w 1944 r. w Sokołowie Podlaskim, studiował geodezję w olsztyńskiej Wyższej Szkole Rolniczej, mechanikę precyzyjną na Politechnice Wrocławskiej. Potem trafił do Wojskowej Akademii Technicznej, którą ukończył w 1969 r. (jak podaje - na wydziale administracji i zarządzania, niezbyt typowym dla uczelni technicznej). W 1972 r. pojawił się w gabinecie dyrektora generalnego PAN. Co robił wcześniej, zaraz po studiach? Nie wiadomo. W 1974 z PAN Montkiewicz przeszedł do MSZ, a stąd w 1978 r. trafił do Rady Bezpieczeństwa ONZ w Nowym Jorku. W USA pracował do 1982 r. Ta biografia skłaniała często do przypuszczeń, że był powiązany z wojskowymi specsłużbami. Nie komentuje pytań w tej sprawie. W jednym z wywiadów powiedział jednak, że z wojskowej służby zawodowej został zwolniony w 1982 r. (co sugeruje, że wcześniej był najwyżej oddelegowany do pracy bez munduru). Od 1979 r. ma stopień majora.

Od 1982 r. Montkiewicz pracował w kraju w firmach z udziałem kapitału zagranicznego (brytyjskiego) - Sental i Dernan. Działały one m.in. w branży komputerowej. Z nią właśnie wiązało się kolejne zajęcie Montkiewicza i to w firmie o uznanej renomie: w latach 1988-91 był dyrektorem generalnym polskiego przedstawicielstwa IBM. Nie wiadomo, dlaczego ten gigant branży informatycznej wybrał właśnie Montkiewicza, by organizował jego przedstawicielstwo w Polsce. Nie ma też precyzyjnych informacji o zajęciach Montkiewicza po rozstaniu z IBM. Od 1993 r. widywany był już jednak wśród polityków PSL tworzących ekipę Pawlaka. Do dziś jednym z jego bliższych znajomych jest były poseł PSL Bogdan Pęk.

Wojciech Kostrzewa
Został prezesem państwowego banku w wieku lat trzydziestu. Prezesem Polskiego Banku Rozwoju, o którym Witold Gadomski napisał, że "został założony w jednym pokoju Ministerstwa Finansów". W tym dziwnym banku dyrektorem biura zarządu był przyszły szef ABW Andrzej Barcikowski.
Jak pisała Rzepa w 2002 roku (artykuł Wilk w skórze prezesa z Rzeczpospolitej z 30 marca 2002):

O prezesie Kostrzewie i jego banku było głośno. Najpierw była nocna próba przejęcia "Twojego Stylu", następnie sprzedaż akcji PKN Orlen kilkadziesiąt godzin przed zatrzymaniem przez UOP Andrzeja Modrzejewskiego, wówczas jeszcze prezesa koncernu. Równolegle Kostrzewa prowadzi rozgrywkę z Elektrimem, który znalazł się na progu bankructwa, a jego giełdowe notowania stale spadają.
Jakie ma poglądy polityczne? Nie chce mówić. Ale ci, z którymi rozmawialiśmy, sytuują kontakty Kostrzewy po lewej stronie sceny politycznej. - Proszę zobaczyć, kiedy wychodzą mu duże transakcje, a kiedy nie - mówi jeden z finansistów.







środa, 4 lipca 2012

Misja afgańska w latach 2007-2011

Aż 4,3 mld zł pochłonęły wydatki na kontyngent wojskowy w Afganistanie w latach 2007-2011. Wojsko Polskie wystawia kolejne zmiany kontyngentu w Afganistanie od 2002 r. Misja ma zakończyć się w 2014 r.
W 2007 r. wydatki na PKW Afganistan wyniosły 402 mln zł, rok później - ponad 346 mln zł, a w 2009 r. wzrosły do prawie 913 mln zł. W 2010 r. osiągnęły najwyższy dotychczas poziom - ponad 1,5 mld zł, a w 2011 r. spadły do nieco ponad 1,1 mld zł.
Dane przygotowane przez Sztab Generalny Wojska Polskiego różnią się od informacji, jakie pod koniec maja podał w Sejmie szef MON Tomasz Siemoniak. - Jeśli chodzi o koszty tej misji w 2011 roku, to wyniosły one 747,6 mln zł - mówił wtedy minister, zapowiadając przedstawienie sprawozdania dotyczącego kosztów finansowych operacji w Afganistanie. Siemoniak zastrzegał wówczas, że wyliczenie wszystkiego nie jest proste. Podobnie mówił też w ubiegły piątek podczas wizyty w bazie Poznań-Krzesiny: "Ten raport już ze Sztabu Generalnego do mnie wpłynął i chcę państwu powiedzieć, że same objaśnienia i wskaźniki zajmują prawie tyle samo miejsca co zestawienie".
Najwięcej pieniędzy poszło na zakupy i remonty sprzętu wojskowego

Największą częścią wydatków na misję afgańską - nieco ponad 2 mld zł w ciągu pięciu lat - stanowiły nakłady na tzw. centralne plany rzeczowe, czyli zakupy, modernizacje oraz remonty uzbrojenia i sprzętu wojskowego (ponad 1,8 mld zł) oraz w mniejszym stopniu zakupy m.in. części zamiennych, leków i żywności na zapasy. Według Sztabu Generalnego zasadnicza część tej kwoty wynikała z potrzeby posiadania w Afganistanie sprzętu, który albo nie występował w polskiej armii, albo było go za mało, by wysłać go na misję, a także z potrzeby zakupu wyposażenia, które zapewniłoby zdolności, jakich polskie wojsko wcześniej nie miało, np. rozpoznawczych bezpilotowców.

W wyliczeniach nie wzięto pod uwagę kosztów sprzętu już eksploatowanego w armii, który został skierowany do Afganistanu, ale jednocześnie uwzględniono jego remonty i zakup części zamiennych. Pod uwagę wzięto też poniesione na użytek misji koszty doposażenia i modernizacji np. kołowych transporterów opancerzonych Rosomak oraz śmigłowców Mi-17 i Mi-24.

Apogeum wydatków na uzbrojenie i sprzęt odnotowano w 2010 r. (prawie 856 mln zł) i 2009 r. (ponad 408 mln zł), kiedy to MON realizowało wydatki w ramach tzw. pakietu afgańskiego.

Ponad 1,5 mld zł w ciągu pięciu lat pochłonęły nakłady na bieżące funkcjonowanie kontyngentu. Z tego ponad 1,1 mld zł to należności za służbę zagraniczną i dodatek wojenny dla żołnierzy i pracowników. Reszta to m.in. koszty badań lekarskich przed wyjazdem i po powrocie, różnego rodzaju wynagrodzenia, zakupy w Afganistanie, koszty ubezpieczeń, obsługi prawnej i odszkodowań za szkody wyrządzone przez kontyngent oraz projekty pomocowe finansowane z budżetu MSZ (te ostatnie to łącznie prawie 54 mln zł).

Nieco ponad 470 mln zł od 2007 r. wydano na wojskową logistykę, a prawie 170 mln zł to z kolei nakłady na transport lotniczy. Na ponad 73 mln wyceniono straty i szkody w mieniu podniesione przez kontyngent. Ponad 2 mln zł to łączna kwota wydana przez MON na odszkodowania.

Na 48 mln zł Sztab Generalny wycenił nakłady na szkolenie wojsk. Co ciekawe wojsko przyjęło, że nakłady na szkolenia ponoszone w ramach przygotowania kolejnych zmian PKW są porównywalne z tym, co i tak wydałoby w kraju, więc nie uwzględniło ich w obliczeniach. Pod uwagę wzięto natomiast wydatki na szkolenia na potrzeby PKW, naukę obsługi sprzętu, który nie znajdował się na etatach jednostek wydzielonych do kontyngentu, szkolenia w specjalnościach występujących tylko w Afganistanie i ćwiczenia certyfikujące kolejne zmiany kontyngentu.

To już 11 zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie

W Afganistanie w ramach 11 zmiany kontyngentu, w ramach NATO-wskiej misji ISAF, służy obecnie ok. 2,5 tys. żołnierzy i pracowników. Kolejnych 200 to odwód w kraju gotowy do przerzutu w rejon operacji, jeśli będzie taka potrzeba. Zgodnie z postanowieniem Sojuszu Północnoatlantyckiego misja w Afganistanie ma skończyć się do końca 2014 r. Do tego czasu liczebność polskiego kontyngentu ma być stopniowo redukowana, zmieniać mają się też jego zadania - ze stabilizacyjnych i szkoleniowych na doradczo-szkoleniowe.

Wojsko Polskie wystawia kolejne zmiany kontyngentu w Afganistanie od 2002 r. Początkowo było to nie więcej niż 200 żołnierzy z jednostek inżynieryjnych. Wiosną 2007 r. rozpoczęła się reorganizacja kontyngentu - liczba żołnierzy wzrosła (początkowo było ich ok. 1200, potem nawet ok. 2600 od wiosny 2010 r. do jesieni 2011 r.), a jesienią 2008 r. Polacy przejęli odpowiedzialność za bezpieczeństwo prowincji Ghazni; obecnie stopniowo oddają ją żołnierzom amerykańskim i władzom afgańskim.

Jak mówił, pod koniec maja w Sejmie minister Siemoniak, w Afganistanie poległo w boju 33 polskich żołnierzy, sześciu zmarło w wyniku odniesionych ran lub chorób. Oficjalna strona MON poświęcona poległym na misjach podaje 37 nazwisk (w tym jednego cywilnego pracownika wojska) - zarówno poległych i zmarłych w Afganistanie, jak i tych, którzy umarli w kraju w wyniku ran.


Kolejny problem to systemy do wykrywania skażeń chemicznych i radioaktywnych używane przez polskich żołnierzy w Afganistanie które nigdy nie przeszły pozytywnie testów wymaganych przez MON. Na naprawy urządzeń wydano już ponad 2 miliony złotych – ujawnia "Gazeta Polska Codziennie".

- Polscy żołnierze zbyt często testują sprzęt i szkolą się na nim dopiero w warunkach bojowych. To jest przerażające – mówi były dowódca GROM-u, generał Roman Polko.

Około 115 transporterów z zaprojektowanym i wykonanym przez firmę Pimco, a sprzedawanym armii przez Bumar, trafiło do Afganistanu. Wtedy okazało się, że cherdesy psują się nadzwyczajnie często. Od stycznia 2010 r. do września 2011 r. wojsko wydało 2,16 mln zł.Naprawy kolejnych zepsutych systemów oszacowano na ok. 3 mln zł.
Pod koniec ubiegłego roku resort obrony wycofał się z montowania systemów Cherdes II na rosomakach. Zaprzestał również pogwarancyjnego serwisu tych urządzeń - jednorazowa naprawa przekraczała bowiem nawet połowę wartości nowego urządzenia.