sobota, 23 marca 2013

Radek Sikorski - agent CIA w Polsce

R.Sikorski, narodowość żydowska, jest posiadaczem obywatelstw USA i Wlk.Brytanii. Wyjechał z Polski jeszcze jako uczeń szkoły średniej w 1981r. do Wlk. Brytanii. W czasie studiów na Oxford University (Wlk.Brytania), gdzie po trzech lach nauki w 1985r. otrzymał świadectwo licencjata, został członkiem elitarnego Klubu Bullingdona. Przynależność do tego klubu wymagała od ich członków wysokiej pozycji społecznej i materialnej. Żyd z Polski (R.Sikorski) nie posiadał ani jednego, ani drugiego, ale wcześniej został członkiem masonerii (ryt szkocki), co otworzyło przed nim drzwi nie tylko elitarnych organizacji, ale także agencji wywiadowczych Zachodu. W ramach agenturalnego szkolenia, zapewne chodziło o sprawdzian zdobytych umiejętności, został wysłany w 1986r. do walczącego Afganistanu.
Młody, dobrze zapowiadający się agent ożenił się z A.Applebaum z rodziny nowojorskich syjonistów. Jego synowie uczęszczają do szkoły rabinackiej.
W swoim pałacyku w Chobielinie zawiesił obraz gen. W.Sikorskiego i z dumą pokazywał gościom swego znamienitego przodka, z którym miał być skoligacony. Pech chciał, że W.Sikorski nie miał stryjecznego, męskiego rodzeństwa, na co zwrócił uwagę jeden z gości R.Sikorskiego i obraz stryjecznego dziadka wylądował na strychu. Zresztą to kuzynostwo wyklucza fakt zasadniczy: ani W.Sikorski, ani nikt z jego rodziny nigdy nie mieli nic wspólnego z żydowską mycką, czy mykwą.
W 1992r. świetnie przygotowany syjonistyczny agent, R.Sikorski został vice-ministrem obrony w rządzie J.Olszewskiego. W 2005r. był już ministrem obrony w rządzie PiS, a od 2007r. pełni funkcję ministra MSZ w rządzie PO.
Jak widać jego działalność polityczna przebiega ponad wszelkimi podziałami i jest nakierowana na walkę ze wszystkim, co narodowe, co słowiańskie, a więc i co polskie także, zgodnie z wytycznymi takich wybitnych syjonistów jak H.Kissinger i Z.Brzeziński.
A oto, jakimi standardami politycznymi demokratycznego Zachodu, o polskiej racji stanu nawet wstyd wspominać w obliczu „wysokich” aspiracjach tegoż Zachodu, kieruje się min. R.Sikorski.

Czy już wiecie jakimi metodami poprzedni agenci również w Polsce w 1989 roku wprowadzali "demokrację" zachodu? I już nie dziwcie się, że komuniści mając gwarancję nietykalności mogli nadal siedzieć przy korycie. Te same metody wprowadzania demokracji pod przykrywką wyzwalania z rąk reżimu w imię finansowego zniewolenia okupowanego ekonomicznie narodu chcą zastosować na Białorusi, Ukrainie i innych. Co Państwa zdaniem jest lepsze: socjalistyczny reżim czy finansowa okupacja zachodniego zaborcy? Zastanawia mnie też, jakim prawem Sikorski uzurpuje sobie mówienie w imieniu Polski? Kiedyś TW Bolek powiedział: my naród, teraz Sikorski mówi – (my) Polska.  Ciekawe, kiedy Polacy będą wreszcie mieli prawo mówić we własnym imieniu. 2.02.2011r. w TVN24 wyjaśniając sytuację na Białorusi i opowiadając o swoim spotkaniu z prezydentem Białorusi, minister podkreślił, że Łukaszenka będzie teraz “musiał żyć z konsekwencjami wyboru”. „Ale dzięki wizycie miał wybór. Miał wybór kogoś, kto zaczyna przeprowadzać swój kraj przez transformację albo kogoś, kto będzie musiał trzymać odrzutowiec z ciepłymi silnikami” – uważa R.Sikorski.
W czerwcu 2011r. był już mniej eufemistyczny, gdy w publicznej TV powiedział jednoznacznie, że w czasie wspólnej wizyty z min. MSZ NRF u prezydenta A.Łukaszenki złożył mu propozycję rezygnacji z urzędu w zamian za gwarancje bezpieczeństwa i dostatniego życia dla niego i jego rodziny.
To jest tzw. propozycja nie do odrzucenia, jak z filmu o mafii i gangsterach. Syjonistyczny agent i min. MSZ RP, R.Sikorski uprawia, zatem polityczny bandytyzm i inaczej określić tego się nie da. Można tylko zapytać, w czyim imieniu uprawia swój proceder, bo na pewno nie w interesie polskiej narodowej polityki. Tylko, dlaczego ja, polski podatnik mam opłacać cudzego gangstera?
Takie są właśnie demokratyczne standardy ubezwłasnowolnionego zachodniego świata.

Program PO 2015

Zarówno w momencie powstawania Platformy Obywatelskiej w 2001 roku, jak i podczas kolejnych kampanii wyborczych liderzy tej partii obiecywali wiele dobrego: uzdrowienie finansów publicznych, obniżenie podatków, prywatyzację, deregulację gospodarki, reformy systemu socjalnego czy ograniczenie biurokracji. Co z tego spełnili w ciągu ostatnich lat, podczas których PO ma niemal pełnię władzy – zarówno ustawodawczej, jak i wykonawczej ? - NIC !!!
Polskojęzyczne media w kraju wybitnie maskują przekręty obecnego rządu nagłaśniając same "sukcesy". Tym czasem wszystko po cichu drożeje: czynsze, energia, paliwo, potężnie wzrasta zadłużenie kraju i rośnie wskaźnik bezrobocia, a to dopiero początek problemów w kraju. Gorsze czasy dopiero nadejdą w 2013-2014 r, ceny pofruną do góry i przyjdzie za wszytko słono płacić . Wiele osób które podczas kampanii wyborczej dało się nabrać na popularne chwyty dobrobytu ( "druga Irlandia", "by żyło się lepiej", "niższe podatki") – niebawem przekona się na kogo oddali swój głos.
O tym że jest dobrze czy nawet bardzo dobrze, możemy dowiedzieć się z prorządowych, stronniczych mediów, a opozycji "knebluje" się usta. O gigantycznych wałkach i przekrętach rządowych popleczników cisza jak makiem zasiał ,wolą serwować głodne kawałki i karmić społeczeństwo np."mamą Madzi" lub straszyć J.Kaczyńskim, odciągając uwagę od prawdziwych problemów Polaków.

Program wyborczy [P]artii [O]szustów (2015) ??:
1.Straszenie Polaków J.Kaczyńskim i PiS-em przy pomocy stronniczych mediów.
2.Uległość i podporządkowanie się Brukselskim i Moskiewskim władzom wzamian za poklepywanie po plecach.
3.Zmniejszenie bezrobocia poprzez wyjazdy Polaków do pracy w Anglii.
4.Utrudnienie dostępu do lekarzy oraz wydłużenie wieku emerytalnego do 90 lat, tym samym wielu Polaków zakończy swój marny, niewolniczy żywot i odciąży ZUS od wypłaty emerytur i rent.
5.Chwilowo darmowy "szczaw i mirabelki" dla wszystkich biednych aby uniknąć głodu.
6.Wypłacanie nieuzasadnionych nagród, premii dla wszystkich posłów i "kolesi".
7.Zwalczanie patriotyzmu i wartości takich jak Bóg, Honor, Ojczyzna.
8.Zamiatanie wszystkich afer i przekrętów pod dywan, które szkodzą jedynie słusznej partii władzy.
9.Walka z kościołem i ustawowe wprowadzanie dewiacji i zboczenia jako normy społecznej.
10.Zwiększenie biurokracji (czyt.urzędniczych pasożytów) aby rodziny, przyjaciele i znajomi mieli podady, tym samym zwiększając sobie poparcie w wyborach.
11.Uległość i podporządkowanie sobie władzy wykonawczej, sądowniczej i mediów.
12.Eliminacja przeciwników politycznych (czyt."Seryjny Samobójca"), którzy mogą bardzo zaszkodzić całej partii lub jej członkom.
13.Nadużywanie pojęcia "Sprawiedliwość Społeczna",która nie ma nic wspólnego ze SPRAWIEDLIWOŚCIĄ, w celu naginania, a nawet łamania prawa.
14.Współpraca i legalizacja: NWO, GMO, Przymusowe Szczepienia, Chemtrails, Codex Alimentarius, Monsanto, Inwigilacja społeczeństwa ...

"BY ŻYŁO SIĘ LEPIEJ" ,,, ZŁODZIEJOM, OSZUSTOM I PASOŻYTOM !!

niedziela, 10 marca 2013

Unia Europejska jest zgubą dla Polski

Pewien pan z wąsikiem POprawia włoski i mówi sam do siebie:"Że bez wojny tyle mogło się osiągnąć".

Fragment książki Jarosława Barskiego i Kazimierza Lipkowskiego “Unia Europejska jest zgubą dla Polski”.

Książka została wydana w 1996 roku i obecnie ma znaczenie głównie historyczne oraz jest dowodem na to, że już wtedy niektórzy wiedzieli, co się stanie. Ale kto by tam ich słuchał.
POWODY BUNTU

“Żadna niewola nie jest haniebniejsza od dobrowolnej” – Seneka, “Epistulae morales”

Czy Polska musi umrzeć, aby Polacy żyli?

Pierwszy rozbiór Polski został uchwalony głosami polskiego Sejmu, przekupionego przez Rosjan i Prusaków. Odbył się zgodnie z polskim prawem. Po raz drugi w tysiącletniej historii, znaleźliśmy się w podobnej sytuacji, nie będąc nawet tego świadomi.

Książka ta powstała wskutek rodzącego się poczucia buntu i gniewu.

- Buntu dlatego, że Traktat o Unii Europejskiej, zwany jeszcze Traktatem z Maastricht, zawiera wszystkie elementy zmierzające do skreślenia Polski z mapy.
- Gniewu dlatego, że świadomie ukrywa się przed narodem polskim prawdę.

Ostatecznym bodźcem dla napisania tej książki była dla nas wiadomość, że Stałe Przedstawicielstwo RP w Strasburgu – stolicy przecież Europy – jeszcze w sierpniu 1995 r. nie posiadało tekstu Traktatu o Unii Europejskiej w języku polskim. Zaznaczyć trzeba, że Polska oficjalnie złożyła w Atenach swoją kandydaturę do Unii Europejskiej 8go kwietnia 199 4r., czyli… 16 miesięcy wcześniej!

Zbierając informacje na ten temat, dowiedzieliśmy się, że:

- MSZ w kwietniu 1994 r. dysponował tylko jednym egzemplarzem Traktatu w języku polskim;
- Stałe Przedstawicielstwo RP w Brukseli otrzymało swoje pierwsze egzemplarze na przełomie sierpnia i września 1994r., czyli prawie pół roku po wystąpieniu Polski o członkostwo w Unii;
- Stałe Przedstawicielstwo RP w Strasburgu w sierpniu 1995 r. nadal czeka… szesnaście miesięcy były najwidoczniej za krótkim okresem, aby zrobić kilka odbitek tekstu i dostarczyć je tej chyba zainteresowanej placówce dyplomatycznej.

Nasuwają się automatycznie następne pytania:

- jak to jest, że polskie Przedstawicielstwo przy Radzie Europy w Strasburgu nie posiada żadnego egzemplarza Traktatu w języku polskim? Przecież prawie 4 lata minęły od jego definitywnego zredagowania w językach Dwunastki. Fakt, że Rada Europy nie należy do instytucji Unii Europejskiej nie jest żadną wystarczającą wymówką. Powiązania między Radą Europy a organami Unii są bowiem wielorakie a wzajemne ich kontakty ścisłe;

- jak to jest, że MSZ nie posiada więcej, niż jeden egzemplarz Traktatu w języku polskim w chwili, kiedy Polska oficjalnie występuje z prośbą o członkostwo? Albo jeżeli to nie prawda, jak to jest, że MSZ nie jest w stanie ich dostarczyć natychmiast tym, którzy na placówkach dyplomatycznych o nie proszą?

Wnioski, które możemy wyciągnąć z tego stanu rzeczy są zarazem proste i straszne:

- nikt nie interesuje się poważnie treścią Traktatu i nie uznaje nawet za stosowne udostępnić ją na czas placówkom dyplomatycznym, a także posłom, senatorom i narodowi polskiemu;

- Polska złożyła swoją kandydaturę do Unii Europejskiej bez przestudiowania warunków. Jak bowiem wierzyć, że konieczne przebadanie trzystuparustronnego tekstu przez dziesiątki ekspertów różnych dziedzin prawa i ekonomii mogły mieć miejsce, gdy Traktat nie był dostępny w języku polskim? Można wierzyć w zdolności językowe Polaków, ale bez przesady.

Polska, jak często ostatnio bywa, ślepo wykonuje to, co jej każą inni. Bez myślenia. Bez zastanowienia. Bez przestudiowania warunków. Bez udzielania narodowi najmniejszej cząsteczki informacji o śmiertelnym dla niego Traktacie.

Zapytajmy się wokół siebie: kto zapoznał się z treścią Traktatu? Nikt. Absolutnie nikt. Wiemy tylko tyle, że wstąpienie do Unii Europejskiej jest tak samo konieczne, jak oddychanie tlenem. To jednak trochę mało. Zrozumiemy niedługo, dlaczego ta ignorancja nie jest wcale przypadkowa. Naród jest celowo niedoinformowany.

Dlatego też powstała ta książka: aby tę lukę wypełnić.

Czytelnik spotka się z kilkoma powtórkami. Są one nieuniknione z powodu konstrukcji książki. Mają poza tym wielką zaletę: pozwalają podkreślić najważniejsze poruszone zagadnienia. Zanim podejmiemy się zadania, koniecznością jest uzmysłowienie czytelnikowi, że “Unia Europejska” nie jest ogólnym określeniem równoznacznym z współpracą, przyjaźnią między narodami. Określenie “Unia Europejska” oznacza bardzo dokładny program, jedną spośród wielu możliwych opcji budowania przyszłej Europy. Najgorszą opcję.

JAK SIĘ POLAKÓW INFORMUJE?

Mówiąc o przyszłej Unii Wolności, pani Hanna Suchocka orzekła w Poznaniu 19-go lutego 1994 r.:

“Musi to być ugrupowanie, które prowadząc Polskę do europejskiej wspólnoty narodów, nie zażąda w zamian od społeczeństwa porzucenia poczucia narodowej suwerenności”

To jedno zdanie zawiera w sobie aż trzy błędy:

- nie będzie żadnej wspólnoty narodów, gdyż narody, zwłaszcza tak małe jak Polska, poprzez przyjęte mechanizmy, skazane są na zniknięcie. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że słowo “naród” ani raz nie występuje w całym tekście Traktatu, co bynajmniej nie jest przypadkowe (w polskiej – roboczej jak dotychczas – wersji Traktatu słowo “naród” pojawia się… wynikiem strasznych błędów w tłumaczeniu. Patrz: str. 184)

- Narodowej suwerenności także nie będzie wcale i to z tych samych przyczyn (głosowanie większościowe, zniesienie granic, wolny przepływ kapitału i osób, pozwolenie na osiedlenie się w Polsce każdemu, który tego zapragnie, prawo głosowania dla obcokrajowców zamieszkałych w Polsce, itd).

- Najgorszym błędem – gdyż nie podejrzewamy Hannę Suchocką o celową wypowiedź – jest wzmianka o “nie zażądaniu porzucenia poczucia narodowej suwerenności”. Wszakże mogłoby to oznaczać, że świadomie, wiedząc doskonale, że tak nie będzie, pragnie się Polaków wprowadzać w błąd, dając im poczucie, że pozostaną suwerenni.

Dużo błędów w jednym zdaniu. Niesłusznie zwano czasami panią Suchocką “Polską Thatcher”. Istnieje bowiem między tymi dwiema kobietami zasadnicza różnica: pani Thatcher broni suwerenności swojego kraju. Napisała ona niedawno o Unii Europejskiej, że odpowiadała “wczorajszemu sposobowi spoglądania na przyszłość” (“Yesterday’s vision of the future”).

W oficjalnej, wydanej przez Wspólnotę broszurce “Od jednolitego rynku do Unii Europejskiej”, pani Suchocka przeczytałaby: “z powodu licznych próśb o przystąpienie, Wspólnota nie ma innego wyboru, jak kroczyć dalej drogą Unii, według zasad jedności federalnej. Bez racjonalizacji mechanizmów podejmowania decyzji

- chodzi tutaj oczywiście o całkowite pozbycie się wymogu jednomyślności w głosowaniach – Wspólnota nie będzie magla przekształcić się w prawdziwą Unię (…) Rządy państw członkowskich wiedzą, ze epoka absolutnych narodowych suwerenności minęła”.

Pani Suchocka nie ma jednak monopolu na podobne wypowiedzi.

Prezydent Lech Wałęsa przy każdej okazji powtarza, że wkraczamy do Europy wolnych narodów, co jest podwójnym błędem, ponieważ stracimy i naszą narodowość i naszą wolność, Dnia 18-go maja 1994 r. na cmentarzu w Monte-Cassino, Lech Wałęsa powiedział j raz jeszcze, że Polska jest wolna i suwerenna. Wypowiedział te słowa kilka zaledwie dni po złożeniu polskiej kandydatury do Unii. Minister Spraw Zagranicznych Andrzej Olechowski również powiedział 8-go kwietnia 1994r., że “Europa (Unia) to rynek wolność, demokracja.” A poza Unią, nie może być rynku, wolności, demokracji? Czy nie jesteśmy w stanie zbudować u siebie demokracji sami i czy zawsze do wszystkiego potrzebujemy innych? Czy zastanowiliśmy się z resztą nad tym, jak ta demokracja będzie w Unii Europejskiej funkcjonować, kiedy jej zwolennicy sami przyznają się do jej “deficytu demokratycznego” (patrz dalej: “Deficyt demokratyczny”) i kiedy przyjęcie nowych członków do Unii ten “deficyt” tylko pogłębi?

Krzysztof Skubiszewski wypowiedział się rok temu na łamach gazety mniejszości niemieckiej na Śląsku, że “Unia Europejska była stworzona dla średnich i małych państw” Jest to kolejny poważny błąd, zaprzeczający rzeczywistości. Luksemburg liczy obecnie 29% obcokrajowców (oficjalnie). Procent ten wzrasta z roku na rok. Czy Luksemburg w takich warunkach zachowa swoją tożsamość, swoją odrębność?

A czego mogą się spodziewać takie państwa jak: Polska, Czechy, Słowacja i Węgry, po wstąpieniu do Unii?

Zostaną one doszczętnie wykupione przez bogatych sąsiadów. Występująca obecnie likwidacja naszego majątku narodowego na korzyść obcego kapitału jest drobnostką w porównaniu do tego, co nas czeka w Unii Europejskiej.

Miejmy nadzieję, że przykład Norwegów, którzy niedawno odrzucili przyłączenie się do niej, otworzy nam oczy (patrz: str. 167).

WPROWADZENIE

Traktat z Maastricht przygotowany bez udziału parlamentów narodowych zawiera przeszło 300 stron. Dopełniony 17 Protokołami i 33 Deklaracjami, Traktat, prawie nieczytelny, częściowo sprzeczny, może pozwolić na wszelkie wypaczenia, przesady i interpretacje. Stąd stanowi on zagrożenie dla naszej przyszłości. Traktat w szczególności miesza zagadnienia pierwszoplanowe z drugorzędnymi. Jest np. dziwne, że Deklaracja Nr 13, dotycząca roli parlamentów narodowych i licząca “aż” 11 wierszy, niemalże sąsiaduje z Deklaracją Nr 24 dotyczącą ochrony zwierząt i liczącą 5 wierszy.

Wyjątkowo centralistyczny duch Traktatu powoduje zwiększenie kompetencji Unii Europejskiej w odniesieniu do wszystkich dziedzin życia ekonomiczno- społecznego państw członkowskich, w sytuacji gdy zasada “subsydiarności” z art. 3B przewiduje zachowanie jak największych uprawnień przez poszczególne państwa. Ten wzrost kompetencji, bez żadnych barier, pogłębia jeszcze deficyt demokratyczny (niedostatek demokracji) Unii, o którym będzie mowa dalej.

Jeżeli chodzi o nas, Polaków, za często szukamy gdzie indziej rozwiązania naszych problemów. Nie rozwiązujemy ich sami, albo udajemy, że ich nie ma. A one przez ten czas pogłębiają się coraz bardziej. Na naszą słabość, niej znajdujemy innego wyjścia, jak liczenie wyłącznie na cudzą siłę. Gorzkie to stwierdzenie.

Jeżeli chodzi o klasę polityczną i decydentów, mylą się oni dlatego, że nie potrafią dojrzeć w człowieku tej mieszanki życia zewnętrznego i wewnętrznego, tradycji i nowoczesności, zakorzenienia i mobilności. Od harmonii tego układu zależy osobista równowaga i stabilność społeczeństwa. Nowoczesność, która tego czynnika ludzkiego nie bierze pod uwagę, skazana jest na niepowodzenie, a niekiedy skazuje społeczeństwo na poważny regres,

Oceny, którymi operują nasi decydenci i eksperci, to wzrost gospodarczy i Produkt Narodowy Brutto (PNB). Te oceny wprowadzają nas w błąd dlatego, że biorą one pod uwagę wyłącznie obieg pieniędzy w społeczeństwie, a nie rzeczywistą j sytuację, w której się to społeczeństwo znajduje. Na przykład miasto amerykańskie, gdzie panuje dzicz, ma wysoki udział w PNB, ponieważ przestępczość pociąga za sobą wydatki na policję, szpitalnictwo, budowę więzień, naprawę wyrządzonych szkód, co wszystko daje pracę różnym przedsiębiorstwom. Czy takie miasto jest wzorem stabilności? Nie. Ale dla technokratów i ich zimnej księgowości, takie miasto rozwija się. Tymczasem według tych samych kryteriów, miasto, gdzie życie płynie spokojnie, ku szczęściu swoich mieszkańców, może uchodzić za zacofane. Musimy więc radykalnie zmienić nasz dwudziestowieczny sposób myślenia i zainteresować się człowiekiem, zamiast tylko giełdami i kursami walut. Cala inspiracja Maastricht to znoszenie barier. Wszystkich. Szczególnie tych, które chronią biednych przed bogatymi. Tych, które chronią młode pokolenia przed destrukcyjnymi falami narkomanii, przestępczości w nieznanej dotąd skali i ogólnej i demoralizacji. Maastricht jest w gruncie rzeczy zwycięstwem świata finansów, spekulacji i zysku nad człowiekiem, który w ogóle przestał się liczyć. Maastricht jest zwycięstwem dzikiego materializmu nad potrzebami duchowymi. Najgorszym stwierdzeniem jest chyba to, że Maastricht udaje, że wszystko robi dla człowieka i że jest jedynym wzorem dla świata. Przypomina nam to bardzo inną ideologię, która jeszcze nie tak dawno panowała w Polsce.

Podpisanie Traktatu z Maastricht i wejście do Unii Europejskiej równałoby się z samobójstwem Polski.

Czy każdy Polak wie, że w Unii Europejskiej,

Polska straci na zawsze całą swoją suwerenność, a nie jakąś jej cząsteczkę?
Że zniknie nasza waluta, Złotówka, i że zastąpi ją ECU lub może teraz EURO?
Że nasze rolnictwo zostanie zniszczone i podporządkowane Brukseli?
Że dwa satelity Spot i Lansat będą nadzorowały czy odłogujemy posłusznie zaplanowaną nam liczbę hektarów użytków rolnych?
Że obcokrajowcy będą mogli głosować i kandydować w wyborach w Polsce?
Że będą mogli bez najmniejszego ograniczenia nabywać nieruchomości, grunty i osiedlać się u nas?
Że Bruksela – nie Warszawa – będzie decydowała, kto spoza Unii ma prawo do “polskiej strefy Unii” wjeżdżać, a kto nie?
Że celowo będzie faworyzowała mobilność pracowników, niszcząc w ten sposób nasze korzenia i życie rodzinne?
Że będzie decydowała o 80% naszego ustawodawstwa?
Że Polska będzie podlegała karom pieniężnym w przypadku niedostosowania się do Traktatu?
Że prawo wspólnotowe będzie automatycznie miało pierwszeństwo nad prawem polskim, nawet rangi konstytucyjnej?
Że ochrona społeczna spadnie, a bezrobocie wzrośnie?
Że otworzy się raj dla przestępczości, narkomanii i korupcji?
Że żadne odstąpienie z Unii nie jest przewidziane i nie będzie dozwolone?

Codzienne zmartwienia Polaków, to przede wszystkim bezrobocie, brak bezpieczeństwa na ulicach i w domach, drożyzna i narkomania. Wszystkie te problemy się tylko nasilą wewnątrz Unii Europejskiej, a dodatkowo zginiemy jako państwo.

Traktat z Maastricht, służący światu finansów, znoszący ślepo wszystkie bariery w imieniu ultra-liberalnego pojęcia świata, ustali dominację bogatych nad biednymi w superpaństwie federalnym. Polska zostanie bezpowrotnie wykupiona, a polski naród, z jego tradycyjnymi wartościami, zginie.

Czy Polska musi umrzeć, aby Polacy żyli?

Andrzej Lepper o Unii Europejskiej

niedziela, 3 marca 2013

Jak szybko spłacić zadłużenie Polski?

NAJWIĘKSZA TAJEMNICA MEDIALNA XXI WIEKU- ISLANDIA
Islandczycy sprawili, że rząd, który aprobował pod dyktando światowej finansjery zubożyć islandzki naród zgodnie ze scenariuszem aktualnie "przerabianym" przez Grecję podał się w komplecie do dymisji! Główne banki w Islandii zostały znacjonalizowane i mieszkańcy zdecydowali jednogłośnie zadeklarować niewypłacalność długu, który został zaciągnięty przez prywatne banki w Wielkiej Brytanii i Holandii. Doprowadzono też do powołania Zgromadzenia Narodowego w celu ponownego spisania konstytucji. I to wszystko w pokojowy sposób. To prawdziwa rewolucja przeciw władzy, która doprowadziła Islandię do aktualnego załamania.
Na pewno zastanawiacie się, dlaczego te wydarzenia nie zostały szeroko nagłośnione? Odpowiedź na to pytanie prowadzi do kolejnego pytania: Co by się stało, gdyby reszta europejskich narodów wzięła przykład z Islandii? Oto krótka chronologia faktów: Wrzesień 2008 roku: nacjonalizacja najważniejszego banku w Islandii, Glitnir Banku, w wyniku czego giełda zawiesza swoje działanie i zostaje ogłoszone bankructwo kraju. Styczeń 2009 roku: protesty mieszkańców przed parlamentem powodują dymisję premiera Geira Haarde oraz całego socjaldemokratycznego rządu, a następnie przedterminowe wybory.
Sytuacja ekonomiczna wciąż jest zła i parlament przedstawia ustawę, która ma prywatnym długiem prywatnych banków (wobec brytyjskich i holenderskich banków) wynoszącym 3,5 miliarda euro obarczyć islandzkie rodziny na 15 lat ze stopą procentową 5,5 procent. W odpowiedzi na to następuje drugi etap pokojowej rewolucji. Początek 2010 roku: mieszkańcy zajmują ponownie place i ulice, żądając ogłoszenia referendum w powyższej sprawie. Luty 2010 roku: prezydent Olafur Grimsson wetuje proponowaną przez parlament ustawę i ogłasza ogólnonarodowe referendum, w którym 93 procent głosujących opowiada się za niespłacaniem tego długu. W międzyczasie rząd zarządził sądowe dochodzenia mające ustalić winnych doprowadzenia do zaistniałego kryzysu. Zostają wydane pierwsze nakazy aresztowania bankowców, którzy przezornie odpowiednio wcześniej uciekli z Islandii.
W tym kryzysowym momencie zostaje powołane zgromadzenie mające spisać nową konstytucję uwzględniającą nauki z dopiero co "przerobionej lekcji". W tym celu zostaje wybranych 25 obywateli wolnych od przynależności partyjnej spośród 522, którzy stawili się na głosowanie (kryterium wyboru tej "25%u2033 - poza nieposiadaniem żadnej książeczki partyjnej - była pełnoletniość oraz przedstawienie 30 podpisów popierających ich osób). Ta nowa rada konstytucyjna rozpoczęła w lutym pracę, która ma się zakończyć przedstawieniem i poddaniem pod głosowanie w najbliższych wyborach przygotowanej przez nią "Magna Carty". Czy ktoś słyszał o tym wszystkim w europejskich środkach przekazu? Czy widzieliśmy, choćby jedno zdjęcie z tych wydarzeń w którymkolwiek programie telewizyjnym? Oczywiście - NIE!
W ten oto sposób Islandczycy dali lekcję bezpośredniej demokracji oraz niezależności narodowej i monetarnej całej Europie pokojowo sprzeciwiając się Systemowi. Minimum tego, co możemy zrobić, to mieć świadomość tego, co się stało, i uczynić z tego "legendę" przekazywaną z ust do ust. Póki co wciąż mamy możliwość obejścia manipulacji medialno informacyjnej służącej interesom ekonomicznym banków i wielkich ponadnarodowych korporacji. Nie straćmy tej szansy i informujmy o tym innych, aby w przyszłości móc podjąć podobne działania, jeśli zajdzie taka potrzeba.


Słuchajcie pieniądze z P0życzek są tylko na ich niegodziwych się mienić Polakiem kontach !!!

Politycy, przedstawcie nam plan spłaty polskiego zadłużenia

Mam propozycję. Zamiast pisać cokolwiek wklejajmy na wszystkich możliwych forach internetowych poniższy tekst: Szanowni Politycy. Przedstawcie nam plan spłaty polskiego zadłużenia. Kiedy i czym planujecie spłacić WASZ dług. Na nasze dzieci i wnuki nałożyliście kontrybucję na całe ich życie. Urodzą się i umrą - niewolnikami. Co naszego chcecie sprzedać, aby dochód wystarczył na te długi? Przemysł stoczniowy - sprywatyzowany - nie produkuje. Przemysł samochodowy - sprywatyzowany - nie przynosi zysku. Przemysł wydobywczy - ledwie zipie - sprowadzacie energię i surowce. Hodowla bydła i trzody - spada. Co NASZEGO chcecie sprzedać, aby spłacić WASZE długi? Chcecie sprzedać Śląsk?... Pomorze? - na pewno wystarczy? Jesteś Polakiem - nie dyskutuj o małej Madzi. Wklejaj to przynajmniej 10 x dziennie na wszystkich forach, jakie są ci dostępne. Wkleić ten tekst 10 x dziennie - może każdy. Więc nie pytajcie - "co mogę zrobić dla Polski?" Właśnie to!! Zadziała szybciej, niż jakiekolwiek marsze, czy demonstracje. Media będą musiały podjąć temat. Warunek jeden - tym tekstem "zatrolujcie " internet. Na tydzień, miesiąc... rok... do skutku. Będzie z niego jakaś korzyść w miejsce straty czasu. Wszyscy powinni rozesłać na wszystkie prywatne kontakty - do 1-go maja. I jednego dnia - 1-maja - wszyscy wklejamy? Może wystarczy raz... (a dobrze)? Gdy wystarczy - można pomyśleć o kolejnych "tematach