poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Zrównanie wieku emerytalnego

Po pierwsze jestem za zrównaniem wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Takie prawo daje nam Konstytucja RP w art 32 - Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne i art. 33 - Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym. Nie widzę zatem powodów, aby miało być inaczej. Nie wiem czym kierował się Trybunał Konstytucyjny w swoim orzeczeniu. Strażnicy prawa i Konstytucji zawiedli. Takie jest moje pierwsze skojarzenie po przeczytaniu orzeczenia. Skoro do takich interpretacji sprzecznych z konstytucją RP dochodzi w TK to przestały mnie dziwić wyroki sądów, interpretacje ustaw przez urzędników itd. Nie ma już w tym państwie wzorca praworządności jakim był śp RPO Janusz Kochanowski. Liczą się tylko względy finansowe, a nie sprawiedliwość. Dalej pragnę wyjaśnić , iż moim zdaniem zrównanie wieku nie oznacza podniesienia wieku emerytalnego kobiet do 65 roku życia. Jestem za rozwiązaniem, aby wiek emerytalny zarówno kobiet i mężczyzn rozpoczynał się po ukończeniu 63 roku życia. Takie rozwiązanie będzie bardziej sprawiedliwe dla obu płci bez względu na długość życia, które wg statystyk dla kobiet wynosi 80, a dla mężczyzn 71 lat. Lepiej będzie gdy młodzi ludzie wejdą na rynek pracy zastępując osoby, które mogą służyć radą i doświadczeniem jako wolontariusze. Uważam, że człowiek, który przepracował 40 lat życia zawodowego wystarczająco dużo napracował się w swoim życiu i powinien poświęcić czas na odpoczynek, podróże i inne formy spędzania wolnego czasu niż dalsza praca zawodowa. Po osiągnięciu wieku emerytalnego każdy bez wyjątku powinien odejść z pracy. Dziś widzimy jak są blokowane stanowiska pracy przez osoby, które dawno powinny być na emeryturze.

Po drugie bardzo ważną sprawą jest ograniczenie przywilejów wcześniejszego przechodzenia na emeryturę policjantów, żołnierzy, strażaków i innych służb mundurowych.
Prawo do emerytur mundurowych wypłacanych przez Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA (ZER) ma ok. 130 tys. osób. To oprócz policjantów funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA), Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, UOP i Służby Więziennej.
Państwowa Straż Pożarna ma identyczne przepisy jak policjanci. Nie może być zresztą inaczej - strażakom świadczenia wypłaca Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA.
Strażakom - jest ich w kraju ok. 31 tys. - też przysługuje emerytura po 15 latach służby.
Dostają wtedy 40 proc. ostatniej pensji, a za każdy dodatkowy rok służby - dodatkowo 2,6 proc. podstawy. Średnia emerytura policyjna przyznawana w ostatnich latach to ok. 3 tys. zł brutto.
Podobnie jest z żołnierzami. Emerytury wojskowe wypłaca z budżetu państwa Ministerstwo Obrony Narodowej.
Emerytura we wszystkich przypadkach przysługuje po 15 latach służby. Jej wysokość zależy od ostatniej pensji, ale liczą się też dodatki i nagrody roczne. A więc:
* emerytura po 15 latach służby to 40 proc. ostatniej pensji;
* za każdy dodatkowy rok służby świadczenie rośnie o 2,6 proc. ostatniej pensji.
Jeśli mundurowy pracował przed wstąpieniem do służby w cywilu,
do emerytury doliczane są też lata pracy w cywilu (przed służbą). Ile? Za każdy dodatkowy rok 2,6 proc. ostatniej pensji. Maksymalnie można jednak z takim wskaźnikiem zaliczyć trzy lata. Za każdy następny mamy już tylko 1,3 proc.
Jeszcze mniej - bo tylko 0,7 proc. - dostają za okres nieskładkowy w cywilu.
Ci, którzy wstąpili do służby po 1 stycznia 1999 r., z MSWiA dostaną emeryturę tylko za czas służby. Za okresy pracy przed jej podjęciem (poza służbami mundurowymi) to ZUS (a nie MSWiA) wypłaci świadczenie.
Maksymalna emerytura mundurowa to 75 proc. ostatniej pensji. Aby ją dostać, trzeba przepracować 28,5 roku.
Mundurowi mogą pracować na emeryturze, ale są tu limity:
* jeśli dorobią do 70 proc. średniej pensji, nie stracą z emerytury ani złotówki;
* jeżeli przekroczą 70 proc. średniej pensji, świadczenie będzie zmniejszone. O tyle, o ile przekroczyli określony limit, jednak nie więcej niż o 25 proc. emerytury;
* ci, którzy przekroczą limit 130 proc. średniej pensji, dostaną świadczenie mniejsze o 25 proc.
Dodatkowo emeryturę żołnierską podwyższa się m.in. o:
* 2 proc. podstawy wymiaru (pensji) za każdy rok służby pełnionej bezpośrednio: w składzie personelu latającego na samolotach naddźwiękowych, w składzie załóg okrętów podwodnych, w charakterze nurków i płetwonurków, w zwalczaniu fizycznym terroryzmu.

Obecnie sędziowie i prokuratorzy nie przechodzą na emeryturę, tylko w tzw. stan spoczynku, dostają 75 proc. ostatniego wynagrodzenia, a także podwyżki, takie jakie pracujący sędziowie.

W 2009 roku łączny koszt budżetowy emerytur wojskowych, policjantów, sędziów i prokuratorów
wyniósł 20,9 mld zł.

Po trzecie - system dopłat księżom, górnikom i rolnikom powinien być dostosowany do pozostałych grup w Polsce.

Jeśli chodzi o księży to składki sami za siebie płacą duchowni mający umowę o pracę (pracujący np. w szkole). Natomiast za 23 tys. duchownych, którzy nie są na etatach, składki opłaca finansowany przez państwo Fundusz Kościelny. Składki wynoszą 19,5 proc. od minimalnego wynagrodzenia (dziś 1386 zł brutto). Poza tym państwo płaci też - ale tylko składkę zdrowotną - za 1500 alumnów.

Górnicy mają osobną ustawę emerytalną, dzięki której składki emerytalne nie mają wpływu na wysokość ich emerytur. Do emerytur górniczych dopłaca państwo. W górnictwie pracuje 115 tys. osób, z czego ok. 80 tys. zatrudnionych jest pod ziemią. Obecne przepisy mówią, że w wieku 50 lat mogą na emeryturę iść ci, którzy mają 25 lat pracy górniczej w tym co najmniej 15 pracy pod ziemią Kolejna grupa górników może odejść na emeryturę w wieku 55 lat, ale trzeba mieć co najmniej 25 lat pracy górniczej i pracy uznawanej za równorzędną, w tym co najmniej 10 pracy pod ziemią.

Rolnicy. Chcąc dokonać reformy KRUS zastępując go ZUS-em należy zastanowić się nad sprawą zapewnienia dochodów rolnikom. Czy mają one pochodzić z dopłat bezpośrednich czy mają być wynikiem interwencji państwa na rynku rolnym okresowo atakowanym przez dostawców żywności z innych wysoko dotowanych krajów. Opłacalność produkcji w tym sektorze jest bardzo niska, występuje duża zależność od czynników atmosferycznych i zapędy rządzących do utrzymania relatywnie niskich cen żywności w kraju dla zapewnienia spokoju wewnętrznego. To kosztuje. W rolnictwie pracuje 15% ludności naszego kraju - około 5,7 mln ludności. Nie można nakazać płacenia każdemu rolnikowi 900 zł miesięcznie ZUS-u ( rodzina 2 x 900 = 1800 zł ) nie zapewniając możliwości realnych dochodów na poziomie min 5000 zł miesięcznie. I tutaj jest problem. Wieś to nie Warszawa gdzie każdy może zarobić 5000 zł. Na wsi żyją ludzie za kwoty poniżej minimum socjalnego. Jak można od nich wymagać opłacania ZUS ?
Koszt dopłat do rolniczego KRUS-u w 2009 r wyniósł 15,8 mld zł. To mniej niż dopłaty do emerytur wojskowych, policjantów, sędziów i prokuratorów, który w 2009 r. wyniósł 20,9 mld zł i mniej niż dopłaty do rent w 2009r. wynoszące 18 mld zł.

Renciści
W 1998 r. na rencie było aż 2,7 mln Polaków. I był to europejski rekord - pisze "Gazeta Wyborcza".
Świadczenia łatwo dostawali 50-latkowie, którzy nie radzili sobie w gospodarce rynkowej. Lewe
renty często załatwiali lekarze za łapówki, wystarczyła złamana noga albo lekki uraz głowy.
W 2009 r. liczba rencistów spadła do 1,2 mln. To najmniej od początku transformacji. Jak to się
stało? ZUS drastycznie zaostrzył kryteria przyznawania świadczeń. I kontroluje każdego.
Budżet oszczędza gigantyczne sumy. W ubiegłym roku na wypłatę tych świadczeń poszło 18 mld zł.
Dziewięć lat temu aż 24 mld zł.


A tutaj przedstawiam dane na podstawie rocznika statystycznego:

Dane demograficzne dotyczące ludności Polski regularnie gromadzi i publikuje Główny Urząd Statystyczny.
Według GUS, na koniec 2010 roku, liczba ludności naszego kraju wynosiła 38 milionów 200 tysięcy.
Pod względem liczby ludności Polska jest na 34 miejscu wśród krajów świata i na 6 w Unii Europejskiej. W gęstości zaludnienia plasuje się w środku europejskiej tabeli.
Mieszkańcy miast i wsi
Nadal maleje liczba i udział mieszkańców miast w ogólnej liczbie ludności kraju. Obecnie (koniec 2010 r.) ludność miejska stanowi niespełna 61 procent (w 2000 r. prawie 62%), natomiast sukcesywnie rośnie liczba ludności mieszkającej na obszarach wiejskich.
Ludność według województw. W roku 2010 liczba ludności zwiększyła się w 9 województwach, a w 7 zmalała. Największy przyrost miał miejsce w województwach pomorskim, mazowieckim, małopolskim i wielkopolskim. Województwa, w których liczba ludności maleje najszybciej to świętokrzyskie, łódzkie oraz lubelskie, opolskie.
Struktura płci i wieku
W ogólnej liczbie ok. 38 200 tys. ludności Polski kobiety stanowią prawie 52%; na 100 mężczyzn przypada ich 107 (wśród ludności miejskiej 111, na wsi 101).
w wieku do 44 roku życia – na 100 mężczyzn przypada 97 kobiet;
w wieku powyżej 44 roku życia – na 100 mężczyzn przypada 124 kobiet;
w wieku (65 lat i więcej) - na 100 mężczyzn przypada 165 kobiet.
Ludność zamieszkała w miastach jest starsza – średni wiek wynosi 38,5 lat, mieszkańców wsi -35,5.

Dzieci i młodzież.
Rezultatem przemian w procesach demograficznych, a przede wszystkim głębokiej depresji urodzeniowej w latach 90 oraz na początku tego stulecia, jest gwałtowne zmniejszanie się liczby dzieci i młodzieży (0-17 lat). W 1990 r. ich udział w ogólnej liczbie ludności wyniósł 29%, w 2000 r. – 24,4% a w 2010 19 %. Dzieci w wieku poniżej 15 roku życia stanowią obecnie ok. 16,5 % ogólnej populacji wobec prawie 25% w 1990 r. i 19% w 2000 r.

Dorośli
Szczególnie duże zmiany można zaobserwować także w grupie osób w wieku produkcyjnym (kobiety w wieku 18-59 lat, mężczyźni – 18-64 lata). Szacuje się, że od 1990 r. odsetek osób w wieku zdolności do pracy (w ogólnej liczbie ludności) wzrósł o ponad 6 pkt, tj. z poziomu 58,2% do ok. 64,5% w 2008 r. (w 2000 r. wynosił 60,8%), przy czym tempo przyrostu ludności w wieku produkcyjnym jest coraz wolniejsze. W 2010 roku Polska liczyła 24 miliony 624 tysięcy osób w wieku produkcyjnym, z czego kobiet było 11 mln 848 tys., a mężczyzn - 12 mln 776 tys.
Jednocześnie występuje proces starzenia się zasobów siły roboczej powodowany zwiększaniem się liczby osób w wieku niemobilnym, tj. powyżej 44 roku życia. Udział ludności w tym wieku wynosi 24,4% i jest o ponad 3 pkt większy niż w 2000 r. (osiągnął wówczas 21%).
Z danych wstępnych wynika, że w latach 2000-2009 liczba ludności w wieku produkcyjnym zwiększyła się o prawie 1,36 mln.

Emeryci
W ostatnich latach obserwowany jest także dalszy wzrost liczby osób w wieku emerytalnym (mężczyźni 65 lat i więcej, kobiety 60 lat i więcej). Udział tej grupy w ogólnej populacji wynosił w 1990 r. niespełna 13%, w 2000 r. – prawie 15%, w 2010 - już 16,5%. W 1990 r. ludność w wieku poprodukcyjnym liczyła 4,9 mln, w 2000 r. – 5,7 mln, w 2010 - 6,3 mln.
Coraz bardziej istotne stają się relacje między poszczególnymi grupami wieku ekonomicznego ludności, co obrazuje współczynnik obciążenia demograficznego. Wprawdzie obecnie (dane na 2010 r.) na 100 osób w wieku produkcyjnym przypada 55 osób w wieku nieprodukcyjnym, podczas gdy w 2000 r. było ich 64 (w 1990 r.- 72). Jednak znaczące zmiany można zaobserwować analizując odrębnie relacje liczby osób w wieku przedprodukcyjnym i poprodukcyjnym w stosunku do liczby osób w wieku produkcyjnym; generalnie zmiany są zdecydowanie na niekorzyść grupy wieku przedprodukcyjnego. Aktualnie na każde 100 osób w wieku produkcyjnym przypada 30 osób w wieku przedprodukcyjnym oraz 25 osób w wieku poprodukcyjnym, podczas gdy w 2000 r. było to odpowiednio 40 i 24, zaś w 1990 roku – 50 i 22. Udział osób w wieku 65 lat i więcej (razem mężczyzn i kobiet) stanowi obecnie 13,5%, w 2000 r. wynosił 12,4%, a w 1990 r. – 10,2%.
Struktura wieku ludności ulega nadal dynamicznym zmianom; liczba i struktura ludności w wieku produkcyjnym determinuje podaż zasobów siły roboczej na rynku pracy. Należy jednak pamiętać, że w prezentowanych stanach ludności uwzględnione zostały osoby, które czasowo wyemigrowały za granicę i – chociaż są one w Polsce zameldowane na stałe – nie są już polskimi rezydentami (jeśli ich czas pobytu za granicą wynosi co najmniej 1 rok). W zdecydowanej większości osoby te są w wieku produkcyjnym mobilnym.
Zmiany demograficzne, jakie są obserwowane w ostatnich latach, tj. przede wszystkim wzrost liczby urodzeń oraz nowo zawartych małżeństw przy odnotowywanych coraz liczniejszych powrotach z czasowej emigracji, mogą wskazywać na przełom w dotychczasowym rozwoju ludności. Jednak perspektywa szybkiego wyjścia z głębokiej depresji demograficznej, w jakiej znajduje się Polska już od dłuższego czasu (praktycznie od początku lat 90.), jest dosyć odległa. Głęboki niż demograficzny z lat 90., którego efektem był przez kilka lat najniższy – wśród krajów UE (i jeden z najniższych w krajach europejskich) – poziom dzietności oraz dość duża emigracja za granicę (zwłaszcza emigracja czasowa ludzi młodych) mogą powodować utrudnienia w rozwoju demograficznym oraz na rynku pracy.

Migracje zagraniczne ludności
Podstawowym składnikiem ubytku rzeczywistego powodującym zmniejszanie się liczby ludności Polski jest ujemne saldo migracji zagranicznych definitywnych (na pobyt stały). Szacuje się, że w 2008 r. ujemne saldo definitywnych migracji zagranicznych wyniosło ponad 15 tys. (w 2007 r. – minus 20,5 tys.). Najbardziej gwałtowny wzrost liczby emigracji na pobyt stały odnotowano w 2006 roku (z około 20-25 tys. w latach wcześniejszych do 47 tys.), saldo wyniosło wówczas minus 36 tys. Jednocześnie systematycznie wzrasta liczba imigrantów – z 7 tys. w 2003 r. do ok. 16 tys. w 2008 r. (dane wstępne).
Dodatkowo, dane wyszacowane w oparciu o różne źródła (statystyczne i poza statystyczne) wskazują, że w końcu 2007 r. na emigracji czasowej (powyżej 3 miesięcy) poza granicami Polski przebywało ok. 2 270 tys. mieszkańców naszego kraju, w tym ponad 1 925 tys. w Europie. Zdecydowana większość czasowych emigrantów z Polski przebywa w krajach członkowskich UE. Szacunkowa liczba emigrantów z Polski w UE wzrosła z ok. 750 tys. w końcu 2004 r. do ok. 1 860 tys. w końcu 2007 r., czyli prawie 2,5-krotnie. W 2008 liczba ta była już mniejsza niż rok wcześniej, ale brak głębszych danych na ten temat. Najwięcej osób przebywało w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Irlandii. Pomimo kolejnego zwiększenia skali emigracji, wyraźnie zmniejsza się jej dynamika.
Jednocześnie zwiększa się liczba Polaków powracających z czasowej emigracji. Szacuje się, że w 2007 r. powróciło ponad 200 tys. emigrantów, zaś w I połowie 2008 r. ponad 90 tys. osób – w większości młodych. W konsekwencji może to oznaczać znaczące zmiany w procesach demograficzno-społecznych.
Jednak mimo czasowego powrotu z emigracji jej dynamika zwiększa się. Np. w Wielkiej Brytanii w 2010 liczba emigrantów wzrosła prawie do 550 tys. podczas gdy na koniec 2009 roku oficjalnie na Wyspach było 520 tys. . Według danych MSZ poza granicami Polski żyje około 15-16 mln Polaków.

Urodzenia i dzietność kobiet
Według wstępnych danych w 2008 r. zarejestrowano ponad 414 tys. urodzeń żywych, co oznacza wzrost o ponad 26 tys. w stosunku do roku 2007, ale także jest to o 1/4 mniej niż w 1990 r. i ponad 40% mniej niż w 1983 r., który był szczytowym rokiem ostatniego wyżu demograficznego (prawie 724 tys. urodzeń). W 2008 r. współczynnik urodzeń wyniósł 10,9‰ (o 0,7 pkt więcej niż w roku poprzednim, ale o ponad 3 pkt mniej niż w 1990 r. i prawie 9 pkt mniej niż w 1983 r.).
W latach 1984-2003 odnotowywano systematyczny spadek liczby urodzeń – do 351 tys. w roku 2003, który był najbardziej niekorzystnym dla rozwoju demograficznego kraju; rok 2008 był piątym z kolei, w którym odnotowano większą ich liczbę. Zwiększenie natężenia urodzeń ma miejsce zarówno wśród rodzin zamieszkałych w miastach, jak i na wsi – z niewielką przewagą dla ludności miejskiej, ale współczynnik urodzeń na wsi jest w dalszym ciągu wyższy. W 2007 r. współczynnik urodzeń na wsi wynosił 10,9‰, w mieście 9,7‰ (w 2006 r. – odpowiednio 10,5‰ i 9,3‰).
Pomimo rosnącej liczby urodzeń – w dalszym ciągu poziom reprodukcji nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń, nadal utrzymuje się obserwowany od 1989 r. okres depresji urodzeniowej. W 2008 r. współczynnik dzietności wynosił 1,39[8], co oznacza wzrost (o 0,17 pkt) w stosunku do odnotowanego w 2003 r., w którym wskaźnik ten był najniższy od ponad 50 lat.
Najbardziej korzystną sytuację demograficzną określa współczynnik kształtujący się na poziomie 2,1-2,15, tj. gdy w danym roku na jedną kobietę w wieku 15-49 lat przypada średnio 2 dzieci.
Należy zaznaczyć, że kobiety urodzone w latach ostatniego wyżu demograficznego (roczniki 1979-1983, a także 1984-1988) znajdują się obecnie w wieku intensywnej, najwyższej płodności – stąd rosnąca liczba urodzeń.

Przyczyny zmian
Wynikiem przeobrażeń demograficznych rozpoczętych w latach 90. jest między innymi przesunięcie najwyższej płodności kobiet z grupy wieku 20-24 lata do grupy 25-29 lat, a także znaczący wzrost płodności w grupie wieku 30-34 lata, który w znacznej mierze jest skutkiem realizacji urodzeń wcześniej „odłożonych”. Jest to efekt wyboru, jakiego dokonują ludzie młodzi decydując się najpierw na osiągnięcie określonego poziomu wykształcenia oraz stabilizacji ekonomicznej, a dopiero potem na założenie rodziny oraz jej powiększanie. Konsekwencją zmiany zachowań prorodzinnych jest podwyższenie zarówno średniego wieku rodzenia dziecka, który w 2007 r. wynosił 27,9 roku (wobec ok. 26 lat w połowie lat 90.), jak i średniego wieku urodzenia pierwszego dziecka – 25,8 w 2007 r. (ok. 23 lata w latach 90.).
Zmieniła się także struktura poziomu wykształcenia matek – w stosunku do początku lat 90. ponad pięciokrotnie wzrósł odsetek matek z wykształceniem wyższym (z 6% do ok. 32%), natomiast istotnie zmniejszył się odsetek kobiet z wykształceniem podstawowym i bez wykształcenia (z 18% do ok. 7%). Na dzietność kobiet w istotnym stopniu wpływa liczba zawieranych związków małżeńskich. Zdecydowana większość dzieci rodzi się w rodzinach tworzonych przez prawnie zawarte związki małżeńskie (w 2007 r. – ponad 80%), przy czym prawie połowa dzieci rodzi się w okresie pierwszych trzech lat trwania małżeństwa rodziców. Jednocześnie od kilkunastu lat systematycznie rośnie odsetek urodzeń pozamałżeńskich. Na początku lat 90. ze związków pozamałżeńskich rodziło się ok. 6-7% dzieci, zaś w ostatnich latach 17-20%. Odsetek ten jest zdecydowanie wyższy w miastach – w 2007 r. wynosił ponad 22%, na wsi – ponad 15%.
Rosnący współczynnik dzietności pozamałżeńskiej może oznaczać, że zwiększa się liczba rodzin tworzonych przez związki partnerskie lub wzrasta liczba matek samodzielnie wychowujących dzieci. Na wielkość tego współczynnika ma też zapewne fakt, że około 4-5% urodzeń dotyczy kobiet nieletnich,w wieku 15-19 lat.

Umieralność
Wstępne dane wskazują, że w 2008 r. zmarło ponad 379 tys. osób, co oznacza o 2 tys. więcej niż w 2007 r.; współczynnik umieralności pozostał bez zmian na poziomie 9,9‰. W ogólnej liczbie osób zmarłych ok. 47% stanowią kobiety.
W latach 1992-1998 obserwowany był systematyczny spadek umieralności; od 1999 r. nastąpił wzrost – rejestrowano ok. 360-380 tys. zgonów rocznie. Także w ostatnich latach liczba zgonów nieznacznie wzrastała, ale tempo tego wzrostu jest w miarę stabilne – co można przyjąć za początek procesu stabilizacji poziomu umieralności w Polsce.

Przyczyny
Głównymi przyczynami zgonów w Polsce są choroby układu krążenia i choroby nowotworowe; stanowią one ponad 70% wszystkich zgonów, trzecią grupą przyczyn są urazy i zatrucia – prawie 7%.
W zakresie umieralności z powodu chorób układu krążenia od kilku lat obserwuje się istotną poprawę. W pierwszej połowie lat 90. choroby te były przyczyną ponad 52% ogółu zgonów; na początku tego stulecia – prawie 48%, zaś w 2007 r. stanowiły 45,4% wszystkich przyczyn. Wśród kobiet umieralność w wyniku chorób układu krążenia jest zdecydowanie wyższa, ich udział w ogólnej liczbie zgonów wśród kobiet wynosi prawie 52%, a wśród mężczyzn ok. 40%.
Stopniowo zmniejsza się także odsetek zgonów powodowanych urazami i zatruciami, które obecnie stanowią 6,6% wszystkich zgonów, wobec 7,6% na początku lat 90. W tym przypadku także występuje duże zróżnicowanie umieralności według płci; wśród mężczyzn urazy i zatrucia stanowią 9,6% przyczyn, a wśród kobiet ok. 3,5%.
Niekorzystnym zjawiskiem jest bardzo szybki wzrost liczby zgonów powodowanych chorobami nowotworowymi, przy jednoczesnym wzroście liczby nowych zachorowań. W 1990 r. nowotwory złośliwe były przyczyną prawie 19% zgonów, w 2000 r. stanowiły 23%, a obecnie 24,6% wszystkich przyczyn (wśród mężczyzn stanowią niewiele ponad 26%; wśród kobiet – ponad 23%).

Dzieci
W 2008 r. zarejestrowano 2,3 tys. zgonów dzieci w wieku poniżej 1 roku życia (tyle samo co przed rokiem). Pozytywny, obserwowany nieprzerwanie trend malejącej umieralności niemowląt potwierdza współczynnik wyrażający liczbę zgonów niemowląt na 1000 urodzeń żywych, który w minionym roku zmniejszył się (o 0,4 pkt) do poziomu 5,6‰ (w 1990 r. wynosił 19,3‰). W ogólnej liczbie zmarłych niemowląt ponad 80% umiera przed ukończeniem pierwszego miesiąca życia (w okresie noworodkowym), w tym ok. 2/3 w okresie pierwszego tygodnia życia.
Przyczyną ponad połowy zgonów niemowląt są choroby i stany okresu okołoporodowego, czyli powstające w trakcie trwania ciąży matki i w okresie pierwszych 6 dni życia noworodka, kolejną 1/3 zgonów stanowią wady rozwojowe wrodzone, a pozostałe są powodowane chorobami nabytymi w okresie niemowlęcym lub urazami. Podobnie jak ogólny współczynnik zgonów niemowląt także współczynnik umieralności okołoporodowej (urodzenia martwe i zgony niemowląt w wieku 0-6 dni na 1000 urodzeń żywych i martwych) wykazuje tendencję spadkową; w 2007 r. kształtował się na poziomie ok. 8,0‰; na początku tego stulecia wynosił prawie 10‰; zaś na początku lat 90. – prawie 20‰.

Trwanie życia
W 2008 r. w Polsce mężczyźni żyli przeciętnie 71,3 lat, natomiast kobiety 80 lat. W porównaniu z początkiem lat 50. ubiegłego stulecia jest to o ok. 15 lat więcej dla mężczyzn i ok. 18 lat więcej dla kobiet - podał Główny Urząd Statystyczny.
Korzyści wynikające z rozwoju nowych technologii medycznych i nowoczesnych metod diagnostycznych oraz poprawa kondycji zdrowotnej Polaków realizowana przez prozdrowotny styl życia, mają swoje odzwierciedlenie w trwającym już od ponad 15 lat spadku natężenia zgonów, a tym samym wydłużaniu przeciętnego trwania życia.

Różnice w regionach
W 2008 r. przeciętne trwanie życia mężczyzn zamieszkałych w miastach wynosiło 71,6 lat, tj. prawie o rok więcej niż mężczyzn na wsi, natomiast wśród kobiet było odwrotnie – mieszkanki wsi żyły 80,2 lat, czyli o 0,4 roku dłużej niż kobiety w miastach. Relacje takie zaobserwowano dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Wcześniej, przez okres ponad 20 lat, zarówno mężczyźni jak i kobiety mieszkający na wsi żyli dłużej niż ludność miast.
W Polsce występuje wysoka nadumieralność mężczyzn. Mimo iż w latach 90. różnica między przeciętnym trwaniem życia kobiet i mężczyzn malała (w 1991 r. – 9,2 lat; w 2001 – 8,2), początek nowego stulecia przyniósł ponowny wzrost tej wartości do 8,7 w 2008 r.
Nadal utrzymuje się duże regionalne zróżnicowanie przeciętnego trwania życia. W województwie łódzkim średnia długość trwania życia mężczyzn jest najkrótsza w Polsce – w 2008 r. wynosiła 69,1 lat. Jest to o 4 lata mniej niż w województwie podkarpackim, które od lat jest wiodącym pod względem długości trwania życia. Na wyróżnienie zasługują również województwa małopolskie, pomorskie i podlaskie, w których przeciętne trwanie życia mężczyzn w 2008 r. przekroczyło próg 72 lat.
Zróżnicowanie średniego trwania życia kobiet w przekroju wojewódzkim jest mniejsze – maksymalna różnica wynosi 2,6 roku. Najkrócej żyją mieszkanki woj. łódzkiego oraz śląskiego – 78,9 lat, natomiast najdłużej mieszkanki województwa podkarpackiego i podlaskiego – powyżej 81 lat. Wieku co najmniej 80 lat dożywają także kobiety mieszkające w województwie małopolskim, świętokrzyskim, mazowieckim, lubelskim i opolskim.
Mimo pozytywnych zmian w wydłużaniu przeciętnego trwania życia, Polska nadal wypada niekorzystnie na tle czołówki krajów europejskich. Wiek dożywania Polaków jest krótszy o kilka lat: mężczyzn o ok. 8 lat, kobiet o 4-5 lat.[9]
Prognoza ludności do 2035 roku[edytuj]
Wyniki długookresowej prognozy ludności Polski na lata 2008-2035 Głównego Urzędu Statystycznego wskazywały, że w perspektywie kolejnych 26 lat, tzw. horyzontu prognozy, liczba ludności Polski będzie systematycznie zmniejszać się, przy czym tempo tego spadku będzie coraz wyższe wraz z upływem czasu.
Przewidywano, że w 2010 roku ludność Polski osiągnie prawie 38092 tys. osób (faktycznie: 38200 tys.), w 2020 – ok. 37830 tys., zaś w 2035 roku – ok. 35993 tys. – przy założeniu scenariusza prognozy określanego jako najbardziej realistyczny. Podobny stan ludności wystąpił w Polsce w latach 1981-1982, kiedy to był obserwowany ostatni boom urodzeniowy.
Prognozowane stany ludności oraz dynamika zmian w latach 2007-2035[edytuj]
Ubytek liczby ludności w stosunku do 2007 r. ma wynieść w końcu horyzontu prognozy ponad 2,2 mln osób, co oznacza 5,6% ludności mniej.
Pierwsze lata prognozy miały przynieść niewielki spadek – poniżej 10 tys. osób rocznie; znaczące zmiany rozpoczną się po roku 2015, zaś ostatnie pięciolecie zaznaczy się ponad 800 tys. spadkiem liczby osób. W kolejnych latach okresu 2008-2020 przeciętne roczne tempo spadku liczby ludności miało wynosić od -0,12% do -0,02%, w kolejnych pięcioleciach po 2020 roku osiągnąć dynamikę od -0,55% do -0,26%.
Różny przebieg będą miały wspomniane procesy w miastach i na obszarach wiejskich. O ile w miastach do 2035 roku będziemy obserwować nieustanny ubytek ludności, to na terenach wiejskich do 2022 roku liczebność zamieszkującej tam populacji będzie wzrastała – do 102,6% stanu z końca 2007 roku, zaś przez kilkanaście następnych lat przewiduje się niewielki spadek. W 2035 liczba ludności zamieszkującej obszary wiejskie będzie nieznacznie mniejsza od stanu z końca 2007 roku.

Prognoza liczby ludności według ekonomicznych grup wieku w wybranych latach 2005-2035 (w tys.)
Przebieg zmian stanu i dynamiki ludności na obszarach miejskich i wiejskich wynika w dużej mierze ze zróżnicowania zachowań demograficznych mieszkańców miast i wsi. Obserwowane od kilku lat przemieszczenia ludności z miast na obszary podmiejskie są dodatkowym czynnikiem, który będzie miał wpływ na przebieg procesów demograficznych w miastach i na wsi.
Prezentowana aktualnie prognoza jest bardziej optymistyczną w stosunku do poprzedniej prognozy GUS, opracowanej w 2003 roku na lata 2003-2030 – na podstawie wyników spisu ludności z 2002r. oraz ówczesnych przesłanek perspektywicznego rozwoju demograficznego. Należy przypomnieć, że według wyników prognozy z 2003 roku ludność Polski miała ulec zmniejszeniu o ponad 2,5 mln osób, przy czym w miastach o ok. 3 mln.
Przewidywane aktualnie zmiany w intensywności urodzeń i zgonów mogą spowodować utrzymywanie się dodatniego przyrostu naturalnego (różnica między liczbą urodzeń i zgonów) do 2013 roku. W kolejnych latach – wraz z postępującymi niekorzystnymi zmianami w strukturze ludności według wieku, takimi jak: starzenie się społeczeństwa, zmniejszanie się liczebności kobiet w wieku rozrodczym – przewidywany jest coraz wyższy ujemny przyrost naturalny. Nadwyżka zgonów nad urodzeniami w 2035 roku zbliży się do 180 tys. Jest to konsekwencja z jednej strony malejących i bardzo niskich urodzeń obserwowanych od początku lat 90. do końca 2003 roku, utrzymujących się na stosunkowo wysokim poziomie migracji zagranicznych definitywnych (na pobyt stały), zaś z drugiej – efektem korzystnych zmian w procesie umieralności oraz dalszym trwaniu życia. Są to również główne przyczyny poważnych zmian w prognozowanej strukturze ludności według wieku.

Małżeństwa
W 2010 r. powstało 228 tys. nowych związków małżeńskich – o ponad 22 tys. mniej niż rok wcześniej. Współczynnik małżeństw (liczony na 1000 ludności) spadł o 0,6 pkt. do poziomu 6,0‰. Począwszy od 2003 r. obserwowano wzrost liczby nowo zawartych małżeństw, jednak w latach 2009 i 2010 nastąpił jej ponowny spadek. Częstość zawierania małżeństw w miastach i na wsi jest podobna.
Niezmiennie wśród nowo zawartych związków ok. 85% stanowią małżeństwa pierwsze, tj. panien z kawalerami. Małżeństwa wyznaniowe, tj. zawarte w kościołach i jednocześnie zarejestrowane w urzędach stanu cywilnego, stanowią około 68% zawieranych prawnie związków.
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat zdecydowanie zwiększył się wiek nowożeńców. Na początku lat 90. ponad połowa mężczyzn zawierających małżeństwo była w wieku poniżej 25 lat, w 2010 roku – już tylko 1/5; wśród kobiet udział ten zmniejszył się z 73% do 39%. Najczęściej mężczyźni żenią się „przed trzydziestką”; w 2010 r. ich średni wiek (mediana) zawierania małżeństwa wynosił 28, tj. o ponad 3 lata więcej niż na początku lat 90. Panny młode też są starsze, w 2010 roku miały – średnio – 26 lat, wobec niepełna 23 lat na początku lat 90. Nastąpiło przesunięcie grupy wiekowej najczęstszego zawierania małżeństwa na 25-29 lat, jej udział wynosi obecnie 42% (w 1990 r. – niespełna 14%). Nowożeńcy w miastach są o ok. 1,5 roku starsi od mieszkających na wsi.
Zmieniła się także struktura wykształcenia nowożeńców – w 2010 r. kobiety legitymowały się najczęściej wykształceniem wyższym – 44% (w 1990 r. – udział ten wynosił tylko 4%) lub średnim – 40% (podobnie w 1990 r.), zasadnicze zawodowe stanowiło 9% (w 1990 r. – 35%). Wśród mężczyzn – w przypadku wykształcenia średniego ponad 41% (w 1990 r. – 28%), z wykształceniem wyższym ponad 31% (5% na początku lat 90.); odnotowano dwukrotnie większy niż u kobiet udział zasadniczego zawodowego – 19% (51% w 1990 r.).
W końcu 2010 roku w Polsce istniało 8985 tys. małżeństw.

Rozwody i separacje
W 2010 r. rozwiodło się ok. 61 tys. par małżeńskich, ok. 36‰ zawartych małżeństw. Współczynnik rozwodów także spadł (o 0,1‰) i wyniósł 1,6‰.
Liczba rozwodów zwiększała się systematycznie od kilkunastu lat; w latach 2004-2006 odnotowano jej gwałtowny wzrost do 72 tys. w 2006 r. (w latach 1995-2002 orzekano ok. 40-45 tys. rozwodów rocznie). W 2010 r. na 1000 istniejących małżeństw prawie 7 zostało rozwiązanych na drodze sądowej, podczas gdy na początku lat 90. niespełna 5. Ponad dwukrotnie częściej rozwodzą się mieszkańcy miast (ok. 8,8 na 1000 małżeństw) niż wsi (ok. 3,8 na 1000 małżeństw)[3].
Rozwiedzeni małżonkowie przeżywają ze sobą – średnio – ok. 14 lat (staż małżeński nieznacznie się wydłuża). W 2010 r. średni wiek mężczyzn w momencie rozwodu to ok. 42 lat i legitymowali się wykształceniem zasadniczym zawodowym – 36% lub średnim – 30%, wyższe stanowiło 16%; kobiety były o ponad 2 lata młodsze i najczęściej posiadały wykształcenie średnie – 38%, wyższe – 24% oraz zasadnicze zawodowe – 23%.
W ponad 2/3 przypadków powództwo o rozwód wnosi kobieta. Natomiast orzeczenie rozwodu z winy żony następuje w niewiele ponad 3% przypadków, ale przeważnie sąd nie orzeka winy (ponad 70% rozwodów).
Najczęściej jako przyczynę rozwodu małżonkowie deklarują niezgodność charakterów (1/3 wszystkich rozwodów), kolejne przyczyny to zdrada lub trwały związek uczuciowy z inną osobą (1/4 rozwodów) oraz alkoholizm (20%).
Wśród rozwiedzionych w 2010 r. małżeństw ok. 60% wychowywało w sumie ponad 52 tys. nieletnich dzieci (będących w wieku do 18 lat). Najczęściej (57% przypadków) sąd przyznaje opiekę nad dziećmi wyłącznie matce, wyłącznie ojcu jedynie w niespełna 4% przypadków, a 36% rozwiedzionych małżeństw wychowuje dzieci wspólnie.
Procedura prawnego orzekania o separacji została wprowadzona w Polsce w końcu 1999 roku. Liczba orzekanych sądownie separacji wzrastała bardzo szybko (od ok. 1,3 tys. w 2000 r. do 11,6 tys. w 2005 r.). Od w 2006 r. następuje spadek liczby separacji – w 2010 r. orzeczono ich niespełna 2,8 tys.